13 stycznia 2019

Rozdzia艂 16

Dzie艅 nie zacz膮艂 si臋 za dobrze. Po pierwsze: to nie by艂 pi膮tek. Po drugie: stres zwi膮zany z dzisiejszymi warsztatami zatrzymywa艂 moje wszelkie procesy my艣lowe. Po trzecie: na 艣niadanie obiecano mi gofry, a by艂a kanapka z serem.
         Na lito艣膰 bosk膮, niech ten dzie艅 si臋 ju偶 sko艅czy.
Wiedzia艂am, 偶e nie b臋d臋 mia艂a czasu wr贸ci膰 do domu po lekcjach, wi臋c szybko otworzy艂am laptopa, by zgra膰 plik z opowiadaniem na pendriva. W po艣piechu wybieg艂am z domu i zatrzyma艂am si臋 nagle, zaskoczona widokiem Audi na podje藕dzie.
         Mo偶e jednak by艂y jakie艣 plusy posiadania adorator贸w...
U艣miechn臋艂am si臋 pod nosem i dyskretnie poprawi艂am w艂osy, korzystaj膮c z okazji, 偶e m贸j luby gapi艂 si臋 w sw贸j telefon. Moje otworzenie drzwi od auta troch臋 nim wstrz膮sn臋艂o, bowiem kom贸rka wyl膮dowa艂a mu na kolanach.
— Ah ta dzisiejsza m艂odzie偶, tylko te telefony, internety, a 艣wiata w ko艂o to ju偶 nikt nie zauwa偶a — mrucza艂am pod nosem, udaj膮c ton mojej babci.
— Cze艣膰 babciu. Nie wiedzia艂em, 偶e jeste艣 tak膮 mi艂o艣niczk膮 艣wiata — odpowiedzia艂 Artur.
Nonszalancko wzruszy艂am ramionami i rzuci艂am torb臋 na tylne siedzenie.
— Nie wiesz, 偶e nie zostawia si臋 rzeczy na tylnych siedzeniach, bo kto艣 mo偶e podbiec na skrzy偶owaniu, otworzy膰 drzwi i zwia膰 z fantami? — skarci艂 mnie.
— Dzi臋ki za info, tato. — odpowiedzia艂am, przewracaj膮c oczami i u艣miechaj膮c si臋.
Artur odpali艂 silnik i w艂膮czy艂 si臋 do ruchu. Mieli艣my dwadzie艣cia minut do pierwszej lekcji, wi臋c by艂am spokojna, 偶e nie sp贸藕ni臋 si臋 na chemi臋 z moj膮 ulubion膮 pani膮 dyrektor.
— Co powiesz na karmelow膮 kawusi臋 z Maka? — spyta艂 nagle i spojrza艂 na mnie, poruszaj膮c brwiami w g贸r臋 i w d贸艂. Wygl膮da艂 g艂upio. Uroczo, ale g艂upio.
         To by by艂o na tyle z nie sp贸藕nienia si臋 na lekcje.
— Nie mo偶esz pyta膰 mnie o takie rzeczy i oczekiwa膰, 偶e powiem ‘nie’ — j臋kn臋艂am sfrustrowana — tylko szybko, bo mam pierwsz膮 lekcj臋 z Suszy艅sk膮.
Momentalnie przyspieszyli艣my, a偶 wbi艂o mnie w fotel.
— Wiesz co, rozmy艣li艂am si臋, wol臋 dojecha膰 sp贸藕niona, ale 偶ywa — powiedzia艂am podniesionym g艂osem, patrz膮c z przera偶eniem na pr臋dko艣ciomierz. Do szko艂y wkroczy艂am sp贸藕niona dziesi臋膰 minut, ale za to z moj膮 ulubion膮 kaw膮 i hot ciachem trzymaj膮cym mnie za r臋k臋.
         Priorytety Audrey, pami臋taj o priorytetach.
Uwolni艂am r臋k臋 i cmokn臋艂am ch艂opaka w policzek. Pewnie zastanawiacie si臋, gdzie jest scena nami臋tnego, pierwszego poca艂unku. Ot贸偶 tak si臋 z艂o偶y艂o, 偶e nie mog艂am si臋 przem贸c. Nie 偶eby nie by艂o okazji, wierzcie mi – by艂y, lecz analizowanie i ci膮g艂e wyobra偶anie sobie tej sytuacji przez osiemna艣cie lat upo艣ledzi艂o moje zachowanie. Martwi艂o mnie, 偶e nie b臋d臋 umia艂a dobrze tego robi膰, albo, 偶e zrobi臋 z siebie idiotk臋, albo, 偶e to wcale nie b臋dzie takie magiczne jakbym chcia艂a. Tak wi臋c, biedny Artur dalej czeka艂, a偶 jego przysz艂a niedosz艂a dziewczyna w ko艅cu wyrazi ch臋膰 na ca艂owanie.
         To brzmi okropnie Audrey, we藕 si臋 w gar艣膰 dziewucho.
— Musz臋 lecie膰 — powiedzia艂am i odwr贸ci艂am si臋 w stron臋 schod贸w. Nie zasz艂am daleko, bo ramiona Artura owin臋艂y si臋 wok贸艂 mojego pasa. By艂am uwi臋ziona w u艣cisku, a ch艂opak tr膮ca艂 mnie nosem w szyje. Zachichota艂am cicho i podda艂am si臋, czekaj膮c.
— Podwie藕膰 ci臋 na warsztaty po zaj臋ciach? — wymrucza艂 mi do ucha.
— Startujesz na d偶entelmena roku? — spyta艂am zadowolona z propozycji.
— Raczej na ch艂opaka roku, ale d偶entelmen te偶 obleci — powiedzia艂 cicho. Zamar艂am. Czy w ten spos贸b sugerowa艂, 偶e chce, 偶ebym zosta艂a jego dziewczyn膮, czy moja wewn臋trzna Gra偶yna wszystko nadinterpretuje?
Odwr贸ci艂am si臋 przodem do niego, by oceni膰 jego min臋. C贸偶, nie wygl膮da艂o, jakby 偶artowa艂. Patrzyli艣my na siebie w ciszy. Niezr臋cznie d艂ugo zaj臋艂o mi wydukanie odpowiedzi.
— Czyli przyda艂oby si臋, abym wzi臋艂a udzia艂 w konkursie na dziewczyn臋 roku? — u艣miechn臋艂am si臋 niepewnie. Jego oczy rozb艂ys艂y, a na twarzy pojawi艂 si臋 bezczelny u艣mieszek.
— Nie ma presji — powiedzia艂 z zabawn膮 min膮, kt贸ra 艣wiadczy艂a o tym, 偶e w艂a艣nie tego po mnie oczekiwa艂.
— Niech strac臋 — skrzywi艂am si臋 i wzruszy艂am ramionami, udaj膮c lito艣膰.
— Ha! — Artur wyrzuci艂 r臋ce w g贸r臋 i zaraz wyci膮gn膮艂 telefon, zaczynaj膮c szybko pisa膰.
— Co robisz? — spyta艂am ze 艣miechem.
— Za艂o偶y艂em si臋 z koleg膮 z si艂ki, o to czy si臋 zgodzisz. On obstawia艂, 偶e nie ma szans, wi臋c wygra艂em dwie dychy — cieszy艂 si臋 jak dziecko. Pokr臋ci艂am g艂ow膮 z niedowierzaniem i sama zerkn臋艂am na telefon. 脫sma dwadzie艣cia.
— Cholera — przybi艂am sobie pi膮tk臋 w czo艂o.
— Ju偶 偶a艂ujesz? — spyta艂 Artur, u艣miechaj膮c si臋 od ucha do ucha.
— Tak. — powiedzia艂am mru偶膮c oczy. Wycelowa艂am w niego palcem
i d藕gn臋艂am go w klatk臋 piersiow膮 — jest dwadzie艣cia minut po dzwonku, nie ma szans, 偶e jak teraz wejd臋 do Zmarchy to wyjd臋 z tego 偶ywa.
— Ojej — przesta艂 si臋 u艣miecha膰 i popatrzy艂 na mnie powa偶nie — trzeba podj膮膰 wyj膮tkowe 艣rodki.
Zmarszczy艂am brwi i czeka艂am na wyja艣nienia. Nagle znalaz艂am si臋 w g贸rze, a ju偶 za chwil臋 g艂ow膮 zwisa艂am w d贸艂. Pisn臋艂am zaskoczona, lecz zatka艂am usta d艂oni膮, przypomniawszy sobie, 偶e w szkole panuje cisza, bo wszyscy s膮 w salach.
— Postaw mnie. Nie 偶artuj臋. Artur! — czu艂am, jak krew sp艂ywa mi do g艂owy i zaczyna j膮 rozsadza膰. Zdesperowana przygl膮da艂am si臋 po艣ladkom Artura, zastanawiaj膮c si臋, czy co dobry pomys艂.
         Jasne, 偶e dobry, jeste艣 jego dziewczyn膮, a to znaczy, 偶e to nie by艂oby, a偶 takie dziwne, jak my艣lisz.
Niewiele wi臋cej my艣l膮c, zamachn臋艂am si臋 i z ca艂ej si艂y klepn臋艂am Artura w ty艂ek. Ch艂opak zatrzyma艂 si臋. My艣la艂am, 偶e si臋 uda艂o, a potem poczu艂am, jak tym razem jego d艂o艅 l膮duje na mojej pupie. 呕achn臋艂am si臋 otwieraj膮c buzi臋 ze zdziwienia.
— Mog臋 chocia偶 wiedzie膰, gdzie mnie niesiesz? — spyta艂am zrezygnowana.
— Idziemy zdoby膰 punkty — us艂ysza艂am.
— Jakie zn贸w punkty? — j臋kn臋艂am.
— W konkursie na najlepszego ch艂opaka — wyja艣ni艂, po czym zani贸s艂 mnie z powrotem do auta i zawi贸z艂 na jedzenie.

* * *
Nie wr贸cili艣my na zaj臋cia. Nie mia艂am poj臋cia, w jaki spos贸b wyja艣ni臋 to rodzicom, lecz w tej chwili znacznie bardziej stresowa艂am si臋 innym aspektem swojego 偶ycia. Sta艂am przed gmachem uczelni. Do warsztat贸w zosta艂o jakie艣 dziesi臋膰 minut. Bawi膮c si臋 z Arturem na mie艣cie kompletnie wylecia艂o mi z g艂owy, by przygotowa膰 swoj膮 kopi臋 pracy do zapisywania cennych wskaz贸wek Bernarda. Czu艂am, 偶e moje opowiadanie by艂o niez艂e, lecz l臋k przed tym, i偶 wszyscy na sali b臋d膮 wiedzie膰, kto jest jego autorem nie by艂o ju偶 takie 艣wietne. Anonimowo艣膰 to cecha, kt贸r膮 zawsze wysoko ceni艂am. Wzi臋艂am g艂臋boki wdech i pchn臋艂am ci臋偶kie drzwi.
         Okaza艂o si臋, 偶e musz臋 poci膮gn膮膰 je do siebie. Wiecznie to samo.
Omiot艂am wzrokiem ludzi na sali. Nikt na mnie nie patrzy艂. Zaj臋艂am swoje miejsce na ty艂ach. Stelli nie by艂o, a ja czu艂am si臋 wyobcowana z towarzystwa. Obawia艂am si臋 spotkania z ni膮, po tym gdy dowiedzia艂am si臋, 偶e Kacper jest jej bratem. Nasze ostatnie spotkanie zako艅czy艂o si臋 niezr臋cznie, bo spanikowa艂am k艂ami膮c, 偶e musz臋 pilnie wraca膰 do domu. Wyj臋艂am z torby notatnik i d艂ugopis. Rozejrza艂am si臋 ponownie. Na stolikach ka偶dego z uczestnik贸w le偶a艂y kopie. Mia艂am nadziej臋, 偶e na dzisiejszych zaj臋ciach swoje prac臋 przeczyta tylko kilkoro z nas i t膮 osob膮 nie b臋d臋 ja.
Drzwi otworzy艂y si臋 z rozmachem. Do wn臋trza wkroczy艂 Bernard ubrany w czarny p艂aszcz i jaskrawo偶贸艂ty szalik. Zaraz za nim pojawi艂a si臋 Stella, rozgl膮daj膮c si臋 po Sali za wolnym miejscem. Gdy mnie spostrzeg艂a, waha艂a si臋 przez moment, ale w ko艅cu u艣miechn臋艂a si臋 lekko i ruszy艂a w moj膮 stron臋. Usiad艂a, wyj臋艂a swoje materia艂y i opar艂a si臋 wygodnie.
— Cze艣膰 — powiedzia艂am nie艣mia艂o.
— Hej — powiedzia艂a, zerkaj膮c na mnie k膮tem oka.
— S艂uchaj, chcia艂am przeprosi膰 za t臋 sytuacj臋... Jako艣 dziwnie to wysz艂o — zacz臋艂am.
— Spoko — wzruszy艂a ramionami, nie patrz膮c na mnie.
— Na pewno? Wiesz, tak jakby znam twojego brata i mnie to zaskoczy艂o, nie wiem czemu tak uciek艂am, naprawd臋 przepraszam... — skrzywi艂am si臋 nie do ko艅ca przekonana.
— Audrey.. Bernard.
— Co ma do tego wszystkiego Bernard? — spyta艂am zdziwiona.
— M贸wi do ciebie — stwierdzi艂a cicho i skin臋艂a w kierunku wyk艂adowcy.
— Oj, przepraszam — b膮kn臋艂am zawstydzona.
— Nie jeste艣cie tu dla mnie, wi臋c sugerowa艂bym nale偶ycie uwa偶a膰. Pogadasz sobie po zaj臋ciach, okej? — powiedzia艂 surowo. Potwierdzi艂am skinieniem i zacz臋艂am kombinowa膰, jak zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋.
— Skoro jeste艣 dzi艣 taka rozgadana, to zaczniemy od twojej pracy — doda艂, a moje serce zacz臋艂o bi膰 milion razy na sekund臋.
— Ja.. No... Czy to konieczne? Mo偶e kto艣 inny chcia艂by zacz膮膰? — przesun臋艂am b艂agalnym wzrokiem po zgromadzonych, lecz ka偶dy udawa艂, 偶e jest czym艣 strasznie zaj臋ty. Typowo. Tak musi si臋 czu膰 nauczycielka matmy, wybieraj膮ca kogo艣 do odpowiedzi. J臋kn臋艂am w duchu, lecz nagle sp艂yn臋艂a na mnie nadzieja.
— Mog艂abym zacz膮膰, lecz niestety nie zd膮偶y艂am wydrukowa膰 swojej kopii, przykro mi — pr贸bowa艂am udawa膰 skruszon膮.
— Oh, 偶aden problem – wydrukowa艂em ka偶d膮 prac臋, by nanie艣膰 na niej poprawki. Mo偶esz czyta膰 z mojej — u艣miechn膮艂 si臋, mia艂am wra偶anie przebiegle, i chwyci艂 plik kartek z biurka, po czym podszed艂 do mnie i po艂o偶y艂 je na moim stoliku.
— O, jak mi艂o, dzi臋kuj臋 — powiedzia艂am, usi艂uj膮c ukry膰 sarkazm w g艂osie.
Nie mia艂am 偶adnej brzytwy, kt贸rej mog艂abym si臋 chwyci膰, wi臋c odchrz膮kn臋艂am i zacz臋艂am czyta膰.
* * *
W momencie zako艅czenia warsztat贸w nie czeka艂am ani sekundy d艂u偶ej. Zgarn臋艂am swoje rzeczy i jak najszybciej wysz艂am z sali. By艂am na skraju p艂aczu, wi臋c zacz臋艂am szale艅czo mruga膰, by odgoni膰 艂zy. Moja praca nie by艂a a偶 taka niez艂a, jak mi si臋 wydawa艂o. Po przeczytaniu ka偶dy wyrazi艂 swoje pierwsze wra偶enie i ku mojemu narastaj膮cemu zdziwieniu, ludzie mieli sporo uwag – niekoniecznie pozytywnych.
         Nie przekona艂a mnie g艂臋bia ich uczucia.
         Mia艂em problem z okre艣leniem czasu.
         Scena po艣cigu nie trzyma艂a mnie w napi臋ciu.
S艂aba dynamika.
Mi臋dzy innymi takie komentarze us艂ysza艂am. O ironio, gdy zosta艂o przeczytane inne opowiadanie, komentarze nie by艂y a偶 tak okrutne.
Zacz臋艂am w膮tpi膰 w cel mojego uczestnictwa w warsztatach. Mo偶e wcale si臋 do tego nie nadawa艂am? Po co mam marnowa膰 czas na co艣, w czym ewidentnie nie jestem najlepsza?
Schodzi艂am wolno po schodach, omiataj膮c wzrokiem parking w poszukiwaniu samochodu Artura. Nie mia艂am ochoty z nim wraca膰 i opowiada膰, jak beznadziejn膮 pisark膮 jestem, lecz zbiera艂o si臋 na deszcz, a ja nie mia艂am parasola. Artura jeszcze nie by艂o, wi臋c wys艂a艂am mu SMS z informacj膮, 偶e ju偶 jestem wolna. Przysiad艂am na schodach i zaj臋艂am si臋 przegl膮daniem twittera. Ludzie przechodzili ko艂o mnie i szli w r贸偶nych kierunkach. Poczu艂am czyj膮艣 obecno艣膰, wi臋c oderwa艂am wzrok od kom贸rki i spojrza艂am w g贸r臋. Otworzy艂am usta ze zdziwienia i podnios艂am si臋 gwa艂townie.
— Cze艣膰 — powiedzia艂 Kacper.
— No.. hej — wyduka艂am i patrzy艂am na niego. Na czarn膮 bluz臋 z kapturem zarzuci艂 sk贸rzan膮 kurtk臋. Spodnie te偶 mia艂 czarne. Jego ca艂a aura wydawa艂a si臋 by膰 czarna.
— Black is my happy colour? — mrukn臋艂am.
— Co?
— Nic.
Przygl膮da艂 mi si臋 zbity z tropu. Pewnie my艣li, 偶e jestem niepe艂nosprytna.
— S艂uchaj, chcia艂bym ustali膰 jedn膮 rzecz — stwierdzi艂 rzeczowo.
Unios艂am brwi w niemym zapytaniu.
— Stella da艂a mi twoje opowiadanie do przeczytania.
— Oh..
— Mo偶e si臋 myl臋, mo偶e nie, ale je艣li chcia艂a艣 opisa膰 moj膮 histori臋 na jaki艣 sw贸j chory, wyimaginowany spos贸b, to radz臋 przesta膰. Nie wiesz nic o mnie, o mojej rodzinie, ani o tej sprawie. Radz臋 zaj膮膰 si臋 w艂asnym 偶yciem — wpatrywa艂 si臋 we mnie twardym wzrokiem. Mi臋艣nie szcz臋ki mia艂 mocno zaci艣ni臋te. Wygl膮da艂 na ch艂opaka, kt贸rego lepiej omija膰 zar贸wno w dzie艅, jak i w nocy. Dlatego nie wiem, czemu, ale wypali艂am:
— Zawsze jeste艣 takim dupkiem?
Ugryz艂am si臋 w j臋zyk, ale teraz nie mog艂am si臋 wycofa膰. Duma mi nie pozwoli艂a. On tylko wykrzywi艂 usta w aroganckim u艣miechu i nic nie odpowiedzia艂.
— Napisa艂am opowiadanie, w kt贸rym nie wymieniam 偶adnego realnego nazwiska. Opr贸cz tego, nikt nie ma prawa zabroni膰 mi inspirowania si臋 rzeczywisto艣ci膮. Je艣li kt贸rym艣 z fikcyjnych fakt贸w pana obrazi艂, panie jestem-postrachem-miasta-walcie-si臋-wszyscy, to ups, trudno — doda艂am hardo i za艂o偶y艂am r臋ce na piersi.
— Kto by pomy艣la艂, 偶e jeste艣 taka wyszczekana — za艣mia艂 si臋 ponuro.
— No widzisz, ja nie wiem nic o tobie, a ty nie wiesz nic o mnie — warkn臋艂am i odwr贸ci艂am si臋, by odej艣膰. Co za palant. Jak mog艂am my艣le膰, 偶e po akcji z legitymacj膮 jest fajnym, mi艂ym go艣ciem. 呕ycie jest jak pude艂ko czekoladek, prawda?
By艂am u do艂u schod贸w, gdy na parking wjecha艂o wyczekiwane przeze mnie Audi. Spojrza艂am w jego stron臋, jednocze艣nie pomijaj膮c jeden stopie艅. Zd膮偶y艂am pomy艣le膰 ‘o cholera’ i ju偶 le偶a艂am na plecach, r臋k膮 rozmasowuj膮c g艂ow臋.
         B臋dzie guz stulecia.
Skrzywi艂am si臋, a w oczach poczu艂am 艂zy. Nade mn膮 pojawi艂 si臋 Kacper i patrzy艂 niezaniepokojony.
— W porz膮dku? Nie藕le wywin臋艂a艣 or艂a. Leci ci krew? — pyta艂, r贸wnocze艣nie wyci膮gaj膮c do mnie r臋k臋. Z braku laku chwyci艂am j膮, a on poci膮gn膮艂 mnie w g贸r臋. Stan膮艂 wprost przede mn膮 i z艂apa艂 d艂o艅mi moj膮 g艂ow臋. Obejrza艂 j膮 dooko艂a i najwidoczniej, nie widz膮c krwi, odetchn膮艂 z ulg膮.
Nie zabra艂 jednak d艂oni. Stali艣my i gapili艣my si臋 na siebie.
— No prosz臋, jednak masz jakie艣 tam uczucia — powiedzia艂am ironicznie, by roz艂adowa膰 napi臋cie.
— Zdziwi艂aby艣 si臋 — mrukn膮艂 tylko, a kciukiem g艂aska艂 m贸j policzek zatrzymuj膮c si臋 na wargach. Oddycha艂am szybko. By艂 grudzie艅, a temperatury ju偶 dawno nie przypomina艂y tych z lipca. Ob艂oczki pary szale艅czo wydobywa艂y si臋 z naszych ust omiataj膮c nam wzajemnie twarze.
— Audrey? — jak oparzona odskoczy艂am od Kacpra. Artur sta艂 kilka krok贸w od nas i patrzy艂 nie rozumiej膮c, co si臋 dzieje — co to za kole艣? — spyta艂.
— To.. to.. Kacper — powiedzia艂am tylko. Mia艂am lekki mindblow, wi臋c my艣lenie mi nie wychodzi艂o.
— A ty to..? — spyta艂 Kacper lekcewa偶膮co.
— Artur. Ch艂opak Audrey.
Spojrzenia obu facet贸w pow臋drowa艂y w moj膮 stron臋. Artur dalej mia艂 min臋 oznaczaj膮c膮 ‘o co tu chodzi?’. Mina Kacpra zmieni艂a si臋 z poci膮gaj膮cej i tajemniczej na zimn膮 i oboj臋tn膮. Zrobi艂o mi si臋 przykro, czuj膮c 偶e w艂a艣nie straci艂am co艣 ulotnego.
— Kacper to brat mojej kole偶anki z warsztat贸w. Wywali艂am si臋 na schodach i uderzy艂am si臋 w g艂ow臋, wi臋c zaoferowa艂 pomoc — wyja艣ni艂am pobie偶nie.
Jak na zawo艂anie z budynku wysz艂a Stella. Widz膮c nasz膮 tr贸jk臋 przyspieszy艂a kroku. Ca艂a promieniowa艂a zaciekawieniem. Postanowi艂am, 偶e czas ucieka膰.
— Mo偶emy jecha膰? Zimno i zaraz zacznie pada膰.. — podesz艂am do Artura i obj臋艂am go r臋k膮 w pasie.
— Jasne, ma艂a. — cmokn膮艂 mnie w czo艂o i pchn膮艂 w stron臋 auta.
Zapinaj膮c pasy spojrza艂am jeszcze raz w stron臋 schod贸w. Stella nawija艂a co艣 ca艂a o偶ywiona, a Kacper potakiwa艂 jej tylko, lecz jego wzrok wlepiony by艂 we mnie.
W drodze powrotnej Artur 艣ciszy艂 muzyk臋 i spojrza艂 na mnie przelotnie. Wida膰 by艂o, 偶e ma mi co艣 do powiedzenia, lecz nie mo偶e si臋 zdecydowa膰.
— No wykrztu艣 to w ko艅cu — roze艣mia艂am si臋 i szturchn臋艂am go w nog臋.
— Wi臋c chodzi o to, 偶e szykuje mi si臋 dwutygodniowy wyjazd. Co roku w grudniu je藕dzimy z kumplami w Alpy na snowboard...
— Fajnie..
— I bior膮c pod uwag臋 nowe okoliczno艣ci, zastanawia艂em si臋, czy chcia艂aby艣 do艂膮czy膰..? — spyta艂, przygryzaj膮c policzek. Ugh, 艣nieg, zimno, aktywno艣膰 fizyczna. Nie ma mowy.
— Wiesz.. Moja rodzina jest ze sob膮 blisko i nie chcia艂abym zostawia膰 ich w Bo偶e Narodzenie.. Plus nie umiem w sporty zimowe. — powiedzia艂am.
— Na pewno nie chcesz jecha膰? — skrzywi艂 si臋 rozczarowany. By艂o mi g艂upio odmawia膰, lecz nie b臋d臋 olewa膰 rodziny i m臋czy膰 si臋 dla faceta.
— Na pewno.
— Kurde, przegra艂em dwie dychy — j臋kn膮艂.
Za艣mia艂am si臋 g艂o艣no, nie mog膮c uwierzy膰, 偶e zak艂ada si臋 o takie rzeczy z ch艂opakami.
— Przepraszam, 偶e zbli偶am ci臋 do bankructwa — wymamrota艂am chichocz膮c.
Artur mrukn膮艂 co艣 niezadowolony i zatrzyma艂 si臋 pod moim domem.
Zgasi艂 silnik i spojrza艂 na mnie. R贸wnie偶 spojrza艂am mu w oczy i u艣miechn臋艂am si臋.
— Rany, ale jeste艣 艣liczna — powiedzia艂 ni st膮d, ni zow膮d.
Zarumieni艂am si臋 i spu艣ci艂am wzrok na d艂onie.
— Jutro pi膮tek? Masz jakie艣 plany? — spyta艂.
— Pewnie zaraz mi powiesz, jak brzmi膮 — odpowiedzia艂am wymijaj膮co.
— Co powiesz na maraton filmowy u mnie wieczorem? Obiecuj臋, 偶e b臋dzie jedzenie. 
— Wiesz, jak trafi膰 do serca kobiety. — westchn臋艂am rozmarzona.
— Przyjad臋 po ciebie ko艂o osiemnastej. Mo偶e by膰?
— Idealnie.
Cmokn臋艂am go soczy艣cie w policzek, na co oboje si臋 za艣miali艣my, po czym odpi臋艂am pasy i wysz艂am z auta. Artur poczeka艂, a偶 wejd臋 do domu i dopiero odjecha艂. Wesz艂am do pokoju i ju偶 mia艂am wskoczy膰 do wanny, by si臋 ogrza膰, po ca艂ym dniu na mrozie, gdy zawibrowa艂 m贸j telefon. Chwyci艂am go i stukn臋艂am na znaczek wiadomo艣ci.
„Chc臋 przeprosi膰. Spotkaj si臋 ze mn膮.
Dupek”

3 komentarze:

  1. Audrey i Artur s膮 sobie coraz bli偶si. Oficjalnie zostali tak偶e par膮! (Nie mam poj臋cia, dlaczego ju偶 wcze艣niej za艂o偶y艂am, 偶e ni膮 s膮) W ka偶dym b膮d藕 razie ciesz臋 si臋 z tego. Kibicuj臋 im i mam nadziej臋, 偶e ich zwi膮zek b臋dzie udany. Na razie wszystko dobrze si臋 uk艂ada, ale pojawienie si臋 Kacpra na horyzoncie nie nastroja mnie optymistycznie. Zw艂aszcza, 偶e wci膮偶 nie mog臋 si臋 do niego przekona膰.
    Zrobi艂o mi si臋 strasznie 偶al Audrey, gdy wszyscy tak krytykowali jej opowiadaniem. Czy ono naprawd臋 zas艂ugiwa艂o na tak surow膮 ocen臋? To by艂o troch臋 niesprawiedliwe, a potem jeszcze te ostrze偶enia Kacpra, 偶eby przesta艂a wzorowa膰 si臋 na jego historii i ten upadek. Nie zazdroszcz臋 jej tego dnia. No i jeszcze ta wiadomo艣膰 z pro艣b膮 o spotkanie. Nie podoba mi si臋 to. Cho膰 niew膮tpliwie robi si臋 ciekawie. Czekam wi臋c z niecierpliwo艣ci膮 na nowo艣膰.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Widz臋, 偶e jeste艣 zdecydowanie team Artur 馃槄
      Wiele mo偶e si臋 jeszcze wydarzy膰. Mam nadziej臋, 偶e nowy motyw bloga dzia艂a i si臋 podoba!
      Dzi臋ki 馃槏

      Usu艅