"Pamiętaj, że prawdziwy facet to taki, który zmazuje ci szminkę na ustach, a nie tusz na rzęsach." ~ Kowalska Edyta
***
Byliście kiedyś w sytuacji, kiedy idziecie
chodnikiem, korytarzem czy innym jakby nie patrzeć publicznym trotuarem wśród
mijających Was ludzi? Głupie pytanie. To może inaczej: czy tylko ja mam ciągłe wrażenie,
że coś jest ze mną nie tak, kiedy idę i więcej niż jedna osoba otaksuje mnie
spojrzeniem? Zastanawiałam się czy to przypadłość powszechna, czy tylko mój
mózg się w tej sprawie buntuje. Gdybym zwierzyła się z tego mojej terapeutce
pewnie usłyszałabym coś o fobiach społecznych, albo wątłym poczuciu własnej
wartości. Dobrze, że nie mam terapeutki, bo chyba musiałabym przyznać jej
rację. Kiedyś nie miałam z tym problemu. Potem przyszedł okres dojrzewania i
mózg stwierdził, że pójdzie zwiedzać manowce. Chyba przeżył tam ciężkie chwile,
bo kiedy wrócił nic nie było takie jak dawniej. Ciekawym zjawiskiem stał się
mój podświadomy sposób kupowania ubrań. Wiele rzeczy mi się podobało i
wiedziałam, że mogę się w nich wyróżniać i wyglądać świetnie. Wiecie co na to
mój przyjaciel mózg? ‘Kochana, w tym mogą chodzić piękne, wysokie i popularne
laski, nawet się nie waż’. Tak więc kupowałam najnudniejsze i
najbezpieczniejsze ciuchy jakie znalazłam. O ironio, im gorzej wyglądałam, tym
lepiej się czułam. Koszmar, co nie dziewczyny? Teraz jestem starsza, a mało się
zmieniło. Dalej nie lubię, jak patrzy na mnie więcej niż dwie osoby na raz.
Nienawidzę być oceniana, chociaż wiem, że sama często robię to innym. Sami
wiecie, jak trudno tego nie robić (nawet YouTube jest pełny filmów ‘try not to
judge challenge’). Na szczęście, jak wszystko dobrze pójdzie, mam całe życie,
żeby nad tym pracować.
Był poniedziałek. W standardowym
poniedziałkowym humorze człapałam na matematykę. Przy sali stało już sporo
ludzi z mojej klasy. Kilkoro z nich skinęło, niektórzy pomachali. Klasowi
idioci wykazali nadmierne zainteresowanie, co przypomniało mi, że przecież mamy
dziś sprawdzian. Uśmiechnęłam się do nich krzywo. Żeby mi ktoś tak dawał
ściągać, jak ja to robię.. Ale ludzie! Przecież karma podobno wraca! Dosyć
wygodna wymówka dla nadgorliwie miłych, dających się wykorzystywać osób.
Usiadłam niedaleko drzwi i wyjęłam swoje notatki. Swoją drogą moje notatki to
jedna z cenniejszych rzeczy na szkolnym czarnym rynku. Co rok sprzedaje je za
niewiarygodnie duże pieniądze. Serio. Zaczęło się od wrzucenia na specjalnego
Instagrama paru zdjęć w jaki sposób je robię i jak są szczegółowe. Wystarczyło,
że ktoś ze szkoły to zobaczył i pokazał innym. A teraz sprzedaje je temu, kto
zaproponuje więcej. Audrey-mała-biznesmenka i niesamowita moc internetów.
Moim planem po zajęciach było udanie się do
biblioteki, by oddać okupowane przeze mnie stosy książek. Myślę, że biblioteki
są niedoceniane. Rozumiem, że najnowsze książki lepiej się czyta ze względu na
fabułę z nowinkami technicznymi i odniesieniami do ostatnich wydarzeń w świecie
kultury. Niemniej jednak, kiedy wypożyczacie książki z biblioteki po pierwsze
zaoszczędzacie mnóstwo pieniędzy, a po drugie nie ryzykujecie, że gdy książka
jednak okaże się gówniana, wydaliście je na darmo. Zawsze marzyłam o ogromnym
regale z książkami od podłogi do sufitu (jestem w tym sama? Nie sądzę). Nawet
kupiłam kilka książek w tym celu, a potem okazało się, że może dwie z nich
chciałabym przeczytać ponownie za jakiś czas. A co z pozostałymi? Mają się
kurzyć stojąc smutne i niechciane na moim regale marzeń? Myślę, że nic nie chce
się tak czuć, a ja mam małe wielkie serduszko i nie zamierzam ich krzywdzić.
Poza tym, kiedy przeczytacie nową książkę i jest kosmicznie wciągająca, jaracie
się jak pochodnia, że zaraz wciągniecie następny tom, a Internet mówi, że
następna część wyjdzie może za rok, czy nie czujecie wtedy głębokiego
rozczarowania i bezsensu życia (ja)? Z bibliotekowymi książkami to się tak
często nie zdarzy, trust me.
Nasza szkolna biblioteka nie ma wielu fanów,
dzięki czemu mogę tam spędzać długie przerwy z moją paczką. Czasem w coś gramy,
a czasem po prostu dyskutujemy o dziwnych rzeczach (mówiłam, że jestem
nerdem?). Dziś mieliśmy przedyskutować, co będziemy oglądać na następnym
wieczorze filmowym, który ma się odbyć u Kornelii (spokojnie, do opisu każdego
osobnika z mojej paczki jeszcze kiedyś dojdziemy).
Byłam spóźniona, bo po drodze kupiłam wodę w
automacie, więc teraz szłam w stylu Korzeniowskiego (ja mam niestety większą
dupę). Wkroczyłam na ostatnią prostą, gdy zza rogu wypadła "kochana"
pani Suszyńska- znana w mojej szkole jako Zmarcha (chyba łatwo się domyślić
czemu). Jest to dyrektorka, chemiczka, no i rzecz jasna pomarszczony potwór.
Nie lubi mnie od dnia, w którym dowiedziała się, że istnieje. Przeszkadza jej
położenie moich rodziców, moje imię, którego nie umie wymówić.. i kto ją wie co
jeszcze. Ogromną przyjemność sprawia jej dokuczanie i docinanie mi. Chyba
powinnam to gdzieś zgłosić, ale któż ośmieli się tknąć Panią Dyrektor? System
nauczania i oświaty ssie. Po ostatnich zajęciach zaprosiła mnie do biurka i
kazała mi napisać referat z chemii na jakiś kosmiczny temat. Odparłam, że z
wielką przyjemnością go dla niej napiszę. W jej oczach widziałam, że za chwilę
zacznie zmieniać kolory, więc pożegnałam się i ulotniłam. Tym, że nie wiem, jak
napiszę ten referat postanowiłam pomartwić się później. W przypadku Zmarchy,
jak niczego innego na świecie, pragnę by teoria o karmie była prawdą.
Wracając do domu mijało mnie dużo młodych
ludzi, co było alarmujące, bo na tej ulicy zazwyczaj nikogo nie ma. Sytuacja
wyjaśniła się, gdy doszłam do nocnego klubu. Przed wejściem do lokalu leżał
chłopak. Miał może osiemnaście lat. Był cały poobijany, a krew lała mu się z
nosa. Po reakcji ludzi stwierdziłam, że chyba jest nieprzytomny. No to robi się
interesująco. Obudziła się we mnie opiekunka świata i okolicznych wsi.
Zastanawiałam się chwilę, bo przerażało mnie, że mam się wychylić i ściągnąć na
siebie uwagę tego tłumu. Jednak tam leży człowiek, któremu nikt nie raczy
pomóc, więc czy moje psychiczne upośledzenie ma wygrać? Zrobiłam krok w przód
czując, jak pocą mi się ręce. Jeden do zera dla mnie, mózgu. Podeszłam do
grupki i przepchnęłam się bliżej. Nie obeszło się bez komentarzy ludzi, którzy
zaczęli karuzelę plotek, dopowiadając sobie prawdopodobny tok wydarzeń.
— Mogliby się Państwo odsunąć? Patrzenie się
na niego raczej nie pomoże zakładając,
że nie jest jakimś superbohaterem — zdobyłam się na ironie.
że nie jest jakimś superbohaterem — zdobyłam się na ironie.
Kółko zgromadzonych rozstąpiło się, a ja
przykucnęłam przy chłopaku. Delikatnie sprawdziłam obrażenia, po czym kazałam
jakiejś pani w fioletowym bereciku wezwać pogotowie. Pani od EDB była by ze
mnie dumna. Chłopak zaczął się trochę wiercić.
— Cześć, czy jesteś superbohaterem? — spytałam
poważnym głosem.
— Moje super moce i ja ostatnio się nie
lubimy — odparł równie poważnie. Uśmiechnęłam się
w duchu.
— Oh, no właśnie tak mi się wydawało. Pewnie
ten drugi wygląda gorzej, co nie? — ironizowałam, powtarzając stary tekst
z filmów.
On spojrzał na mnie spod wpół zamkniętych
powiek (w sumie nie wiem czy dałby radę normalnie je otworzyć, bo w tamtym
momencie mało przypominały oczy), zatrzymał wzrok i na wpół zdziwiony i
rozbawiony nie odezwał się ani nie ruszył do przyjazdu karetki. Ratownicy
zapakowali go, a ja widząc, że już nie jestem potrzebna, schyliłam się po swoją
torbę mając zamiar wrócić do swoich planów. Nie zdążyłam dobrze ruszyć w drogę,
a jeden z ratowników zwrócił się do mnie.
— To pani chłopak?
— Eeee..
Zaskoczyło mnie to na tyle, że nic innego nie
powiedziałam. Spojrzałam na poszkodowanego chłopaka, który zrobił to samo. Nie
uśmiechało mi się jechać z obcym facetem do szpitala na Bóg wie jak długo.
Ogarnęłam się i miałam powiedzieć, że nie, lecz usłyszałam tylko:
— Na co czekasz? Wskakuj do rydwanu Wonder
Woman.
Ratownik uznał to chyba za potwierdzenie i
popchnął mnie lekko w stronę środka. Usiadłam koło niego, nie bardzo wiedząc do
dalej.
— A więc jesteś moją nową dziewczyną. Kto by pomyślał, że to będzie takie łatwe — powiedział mi na ucho przystojniak i słodko się uśmiechnął.
— A więc jesteś moją nową dziewczyną. Kto by pomyślał, że to będzie takie łatwe — powiedział mi na ucho przystojniak i słodko się uśmiechnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz