30 listopada 2018

Rozdzia艂 12

Poniedzia艂ek zacz臋艂am z rozmachem – najpierw sp贸藕ni艂am si臋 na pierwsz膮 lekcj臋, a potem wywin臋艂am or艂a na schodach przy ca艂ej szkole. Humor poprawia艂o mi tylko to, 偶e dzi艣 po zaj臋ciach id臋 prosto na si艂ownie. Ale 偶eby艣my si臋 dobrze zrozumieli – nie sta艂am si臋 szalon膮 fit lask膮. Pomys艂 Artura z rekreacyjnymi niby treningami dla picu okaza艂 si臋 by膰 strza艂em w dziesi膮tk臋. Przyznam, 偶e za pierwszym razem nie sz艂o nam za dobre w obszarze komunikacji, za to z niezr臋czno艣ci dostaliby艣my sz贸steczk臋. Na szcz臋艣cie z czasem atmosfera rozlu藕ni艂a si臋, a naszym spotkaniom co raz cz臋艣ciej towarzyszy艂y salwy 艣miechu. Przestali艣my si臋 spina膰 i weszli艣my na poziom ca艂kiem zacnego friendzonu. Odnosi艂am wra偶enie, 偶e obojgu z nas taki status relacji jak najbardziej wystarcza. Nie kleili艣my si臋 do siebie ani nie flirtowali艣my. Dawno nie czu艂am si臋 przy kim艣 tak swobodnie i mia艂am nadziej臋, 偶e tego nie zepsuj臋. Przecie偶 ka偶dy potrzebuje mie膰 kogo艣 takiego do szcz臋艣cia, prawda? Kogo艣 komu mo偶esz powiedzie膰 wszystko, wiedz膮c 偶e nie zostaniesz os膮dzona (ewentualnie wy艣miana, ale to da si臋 znie艣膰). Co ciekawe, w ci膮gu prawie miesi膮ca odk膮d wprowadzili艣my plan w 偶ycie, ani razu nie rozmawiali艣my na osobiste tematy, co znaczy艂o, 偶e w dalszym ci膮gu nic szczeg贸lnie personalnego o Arturze nie wiedzia艂am. Opowiada艂 o swoich wyjazdach do Londynu lub ewentualnie zdawkowo t艂umaczy艂 czym jego ojciec tym razem go wkurwi艂. Najcz臋艣ciej po prostu sz艂am powoli na bie偶ni i s艂ucha艂am. Nie wtr膮ca艂am si臋 ani nie komentowa艂am. Mia艂am wra偶enie, 偶e wcale nie potrzebowa艂 mojego komentarza – wystarczy艂a mu moja uwaga i cisza, w kt贸rej trwali艣my, gdy ju偶 wyrzuci艂 z siebie gniew. Potem rzuca艂 jakim艣 偶artem i zn贸w byli艣my odci臋ci od negatywnych aspekt贸w dnia.  To on przekona艂 mnie, 偶e kurs pisarski to 艣wietny pomys艂. Stale lekko popycha艂 mnie w stron臋 艣wiat艂a, kt贸rym by艂o rozwijanie si臋 i otworzenie na 艣wiat. W zwi膮zku z dzisiejszymi pora偶kami wesz艂am na si艂ownie solidnie podminowana. Rozejrza艂am si臋 po hali ze sprz臋tem, lecz nigdzie nie dostrzeg艂am Artura – sp贸藕nia艂 si臋 jak zawsze. Westchn臋艂am i wyj臋艂am telefon z kieszonki dres贸w. Wystuka艂am wiadomo艣膰, 偶e id臋 na cinema cardio i tam na niego zaczekam. Gdy odpisa艂 „ok” wspi臋艂am si臋 po schodach na pi臋tro i nie艣mia艂o wesz艂am do ciemnego pomieszczenia. W 艣rodku sta艂o cztery rz臋dy bie偶ni, a na 艣cianie rzutnik wy艣wietla艂, z tego co zd膮偶y艂am zobaczy膰, bodaj偶e „Joe Black'a”. Lubi艂am ten film, wi臋c zdecydowa艂am si臋 zosta膰. Zaj臋艂am miejsce na ostatniej wolnej bie偶ni w czwartym rz臋dzie i rozlokowa艂am wod臋 oraz telefon w odpowiednim miejscu. Gdy przysz艂am film trwa艂 ju偶 od jakiego艣 czasu, wi臋c szybko dosz艂o do sceny gdzie Brad Pitt gra kompletnie uroczego niemot臋, kt贸ry nie wie co to seks. Dziwnie ogl膮da膰 takie sceny w du偶ym gronie, wi臋c chwyci艂am telefon i zacz臋艂am przegl膮da膰 Twittera. Zobaczy艂am, 偶e stukn臋艂o mi trzystu pi臋膰dziesi臋ciu obserwuj膮cych, co mile mnie po艂echta艂o. Gdy nikt nie wie kim jestem, ani jak wygl膮dam o wiele pro艣ciej jest mi by膰 sob膮. Mia艂am tylko nadziej臋, 偶e ci ludzie w艂a艣nie dlatego dalej zostaj膮 z moim profilem. Zdarzy mi si臋 czasem by膰 zabawn膮, a to pewnie te偶 nie szkodzi. W pewnym momencie na ekranie wyskoczy艂 dymek z twarz膮 Artura. Otworzy艂am go i przeczyta艂am wiadomo艣膰, w kt贸rej pan sp贸藕nialski wo艂a mnie na stref臋 bez filmu. Wys艂a艂am mu emotk臋 kupy, jednocze艣nie wy艂膮czaj膮c bie偶nie i zbieraj膮c swoje rzeczy. Wysz艂am z sali, rozgl膮daj膮c si臋 za jakimkolwiek wysokim brunetem. Podesz艂am do balustrady i zerkn臋艂am na parter, weryfikuj膮c opcj臋, 偶e jeszcze nie zd膮偶y艂 wej艣膰 na g贸r臋.
— Czy 艣lepota boli? No wiesz, tak z ciekawo艣ci pytam, bo widz臋, 偶e mam okazj臋 pogada膰 ze specjalistk膮 — us艂ysza艂am za mn膮. Odwr贸ci艂am si臋 zaskoczona.
— O — powiedzia艂am tylko.
Artur wyszczerzy艂 si臋 i za艂o偶y艂 r臋ce na piersi.
— Sory, musia艂em co艣 za艂atwi膰 przed si艂k膮. Idziemy pod okno? — spyta艂.
Kiwn臋艂am g艂ow膮 na zgod臋 i ruszy艂am za nim.
— Co takiego za艂atwia艂e艣?
— Wymienia艂em opony na zim贸wki. Zbli偶aj膮 si臋 艣wi臋ta i tylko patrze膰, jak zima zn贸w zaskoczy kierowc贸w — powiedzia艂 ze 艣miechem.
— A ty nie chcesz by膰 zaskoczony, dobrze rozumiem? — spyta艂am.
— Bardziej chodzi o oszcz臋dno艣膰 czasu w serwisie - wiesz, nie lubi臋 czeka膰 godzinami w kolejkach — odpowiedzia艂 wzruszaj膮c ramionami. 
Po tych s艂owach zwi臋kszy艂 tempo do truchtu, co znaczy艂o, 偶e przez jaki艣 czas nie pogadamy. Nie lubi艂 gada膰 podczas biegu, bo nie m贸g艂 skupi膰 si臋 na my艣leniu, przebieraniu nogami i m贸wieniu jednocze艣nie. Wr贸ci艂am, wi臋c do swojego telefonu i przejrza艂am wiadomo艣ci. Przypomnia艂 mi si臋 artyku艂, kt贸ry przeczyta艂am o Kacprze. Tamtego wieczora przegrzeba艂am chyba ca艂y Internet w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Dowiedzia艂am si臋 tylko tyle, 偶e jego ojciec siedzi w wi臋zieniu za powi膮zania z mafi膮 narkotykow膮 i spowodowanie 艣mierci jakie艣 m艂odej dziewczyny. Nie przyzna艂 si臋 do winy, lecz dowody jasno stanowi艂y o jego udziale. Jednocze艣nie przera偶a艂o mnie i ekscytowa艂o, 偶e prawie ca艂owa艂am si臋 z jego synem. Nie wiedzia艂am jednak, czy by艂abym sk艂onna dobrowolnie si臋 z nim zobaczy膰. Jestem spokojn膮 dziewczyn膮, kt贸r膮 przera偶aj膮 jakiekolwiek problemy z prawem, czy policj膮. Moje biedne serduszko nie znios艂oby chyba takiego napi臋cia, jak mafia narkotykowa.
Na ziemi臋 艣ci膮gn臋艂o mnie szturchni臋cie w rami臋. Skrzywi艂am si臋 i z wyrzutem spojrza艂am na prowodyra mojego gniewu.
— A艂? Musisz od razu mnie bi膰? M贸wienie ju偶 nie dzia艂a? — powiedzia艂am marszcz膮c gniewnie czo艂o.
— M贸wi臋 do ciebie od dobrych paru minut. S艂uchanie ju偶 nie dzia艂a? — odpowiedzia艂 podobnym tonem.
— Co takiego m贸wi艂e艣? — zapyta艂am.
— Teraz to ju偶 niewa偶ne, nie b臋d臋 si臋 powtarza艂 — odrzek艂 obra偶ony.
— Nie przesadzaj ksi臋偶niczko, zamy艣li艂am si臋 i tyle, sorry — przewr贸ci艂am oczami na jego min臋.
— Co jest na tym 艣wiecie wa偶niejszego ode mnie? — zapyta艂 zdziwiony. Parskn臋艂am 艣miechem i pokr臋ci艂am g艂ow膮.
— Oj zdziwi艂by艣 si臋 — mrukn臋艂am — to jak? Powiesz mi? — unios艂am pytaj膮co brew. Westchn膮艂 z rezygnacj膮 i zszed艂 z bie偶ni. Przeni贸s艂 si臋 na stanowisko na przeciwko i zacz膮艂 膰wiczy膰 brzuch na maszynie, kt贸rej sama nie zamierza艂am nawet dotyka膰.
— M贸wi艂em, 偶e w 艣rod臋 nie mo偶emy si臋 spotka膰, bo jad臋 na dwa dni do babci. Tak w skr贸cie. — powiedzia艂 i spojrza艂 na mnie, czekaj膮c na reakcj臋.
— Tak w 艣rodku tygodnia? Kiedy wracasz? — spyta艂am zdziwiona.
— W pi膮tek po po艂udniu, wi臋c jeszcze wieczorem damy rad臋 tu przyj艣膰.
— No dobrze, jako艣 b臋d臋 musia艂a sobie zagospodarowa膰 ten czas. W ko艅cu nadrobi臋 seriale, bo przez to przesiadywanie tutaj mam mn贸stwo zaleg艂o艣ci — zacz臋艂am my艣le膰 na g艂os.
— Wiesz.. mo偶emy te偶 czasem porobi膰 inne rzeczy — mrukn膮艂 pod nosem tak cicho, 偶e ledwo go us艂ysza艂am.
— Co masz na my艣li?
— Na przyk艂ad i艣膰 gdzie艣 na spacer lub do kina.. — nie patrzy艂 na mnie, wi臋c trudno by艂o odczyta膰, o co tak naprawd臋 mu chodzi.
— Mogliby艣my, ale plan by艂 taki, 偶e ty trenujesz, a ja zaginam rzeczywisto艣膰 mojej mamy.. W kinie raczej nie przypakujesz — powiedzia艂am zdezorientowana.
— Zmierzam, troch臋 nieudolnie, do tego, 偶e nasz plan nie do ko艅ca mi wystarcza — podni贸s艂 na mnie wzrok i stan膮艂 bli偶ej mojego stanowiska — co powiesz, 偶eby艣my go zmodyfikowali? — doda艂 niepewnie.
— Zmodyfikowali? — serce zacz臋艂o mi wali膰, bo zaczyna艂am pojmowa膰, co Artur chce mi powiedzie膰.
— Chcia艂abym, 偶eby艣 zosta艂a moj膮 dziewczyn膮, gdy b臋dziemy doro艣li — us艂ysza艂am. Wyobra偶am sobie, 偶e zrobi艂am oczy na wielko艣膰 talerzy satelitarnych.
— Ale my ju偶 jeste艣my doro艣li — wymamrota艂am.
— To tylko u艂atwia spraw臋 — odpowiedzia艂 i u艣miechn膮艂 si臋 uroczo.
***
Czwartek mia艂 by膰 punktem zwrotnym w mojej karierze pisarskiej – zaczyna艂 si臋 bowiem pierwszy wyk艂ad z kreatywnego pisania. Siedzia艂am na auli uniwersytetu naszego miasta i patrzy艂am na, co jaki艣 czas, wchodz膮cych i witaj膮cych si臋 uczestnik贸w. Zaskoczy艂a mnie demografia grupy. By艂o kilka os贸b podobnych wiekiem do mnie, ale widzia艂am r贸wnie偶 starsze osoby, na pewno po trzydziestce. Nie by艂am pewna, jak dok艂adnie wygl膮daj膮 takie zaj臋cia, wi臋c nie wiedzia艂am, czy rozbie偶no艣膰 pokole艅 to czynnik pozytywny, czy negatywny. Spojrza艂am na zegarek w telefonie, by zobaczy膰 ile czasu zosta艂o do rozpocz臋cia. Okaza艂o si臋, 偶e zacz臋艂y si臋 par臋 minut temu. Rozejrza艂am si臋 ponownie po sali, lecz nikt nie wydawa艂 si臋 tym przejmowa膰. W tej samej chwili drzwi otworzy艂y si臋 szeroko i do 艣rodka wpad艂 facet, mniej wi臋cej dwudziestopi臋cioletni. Burza br膮zowych w艂os贸w wygl膮da艂a jakby trzepn膮艂 w ni膮 piorun, a szary szalik zamiata艂 pod艂og臋 w 艣lad za w艂a艣cicielem. M臋偶czyzna niedbale rzuci艂 teczk臋 na biurko, co spowodowa艂o, 偶e cz臋艣膰 jej zawarto艣ci znalaz艂a si臋 na pod艂odze. Patrzyli艣my na ten spektakl w niemej ciszy, zastanawiaj膮c si臋, czy to w艂a艣nie jest nasz nowy prowadz膮cy. Gdy papiery w ko艅cu znalaz艂y swoje miejsce, a p艂aszcz i szalik spocz臋艂y na oparciu krzes艂a, m臋偶czyzna obr贸ci艂 si臋 w nasz膮 stron臋 i ogarn膮艂 nas wzrokiem. Obecnie na auli znajdowa艂o si臋 oko艂o 20 os贸b. Nie by艂a to liczna grupa, a ju偶 na pewno nie wygl膮dali艣my na tak膮, siedz膮c w ogromnej uniwersyteckiej auli, licz膮cej co najmniej 150 miejsc.
— Witam wszystkich na warsztatach, mam na imi臋 Bernard i b臋d臋 mia艂 zaszczyt prowadzi膰 t臋 grup臋 przez najbli偶sze trzy miesi膮ce. Na pocz膮tek chcia艂bym prosi膰 kogo艣 o zebranie opowiada艅, kt贸re prosi艂em, aby na dzi艣 przygotowa膰. Mo偶e pan? — zwr贸ci艂 si臋 do m艂odego blondyna z pierwszego rz臋du. Blondyn wsta艂 i zacz膮艂 odbiera膰 kolejno prace od ka偶dego z osobna.
Puls skoczy艂 mi do granic zawa艂u. W panice rozejrza艂am si臋 po sali, sprawdzaj膮c czy tylko ja nie jestem przygotowana. Okaza艂o si臋, 偶e przed ka偶dym le偶膮 gotowe do oddania pliki kartek.
— Ojej, nie m贸w, 偶e nie doczyta艂a艣 og艂oszenia do ko艅ca — us艂ysza艂am g艂os po prawej stronie. Spojrza艂am na dziewczyn臋 troch臋 m艂odsz膮 ode mnie, a przynajmniej tak mi si臋 zdawa艂o.
— A co by艂o na ko艅cu tego og艂oszenia? — spyta艂am krzywi膮c si臋.
— Informacja, 偶e na pierwsze zaj臋cia mamy odda膰 opowiadanie, w kt贸rym pokazujemy skrawek swojej duszy — powiedzia艂a dziewczyna.
— Skrawek duszy? Tak tam by艂o napisane? — zmarszczy艂am czo艂o z niedowierzaniem.
— Kropka w kropk臋 — odpar艂a i za艂o偶y艂a kosmyk platynowych blond w艂os贸w za ucho.
— To 艣wietnie. Pierwsze zaj臋cia, a ja ju偶 nawali艂am — zrobi艂am facepalm i z rezygnacj膮 opar艂am si臋 o zag艂贸wek fotela. Blondyn zbieraj膮cy teksty stan膮艂 przy mnie w oczekiwaniu.
— Nie mam — powiedzia艂am i u艣miechn臋艂am si臋 przepraszaj膮co, co by艂o bez sensu, bo przecie偶 nie jemu nale偶膮 si臋 przeprosiny. Gdy Bernard mia艂 ju偶 u siebie wszystkie prace zacz膮艂 wyk艂ad, o tym jak zaczyna膰 ksi膮偶k臋, jakich b艂臋d贸w unika膰 na wst臋pie i czym si臋 wyr贸偶ni膰. P贸艂torej godziny min臋艂o w mgnieniu oka. Wiedzia艂am, 偶e nie mog臋 tak po prostu wyj艣膰, wi臋c postanowi艂am, 偶e poczekam a偶 wszyscy wyjd膮 i wtedy podejd臋 i wyja艣ni臋 sw贸j brak pracy. Dziewczyna ko艂o mnie zauwa偶y艂a m贸j zast贸j w ubieraniu si臋 i sama zwolni艂a ruchy.
— Co? Zamierzasz zosta膰 i si臋 t艂umaczy膰? — spyta艂a.
U艣miechn臋艂am si臋 uprzejmie i skin臋艂am g艂ow膮.
— Bernard jest w porz膮dku, nie musisz si臋 martwi膰 — powiedzia艂a.
— Sk膮d wiesz? Znacie si臋? — spyta艂am zaciekawiona.
— By艂am ju偶 na jednym kursie, kt贸ry prowadzi艂. Tylko wygl膮da niepozornie. Facet ma m贸zg wielko艣ci kosmosu, co jest ca艂kiem seksowne — powiedzia艂a wpatruj膮c si臋 w prowadz膮cego, kt贸ry kartkowa艂 prace w pe艂nym skupieniu.
— Eeeem.. No dobrze, w takim razie id臋, wish me luck — pos艂a艂am jej u艣miech i nios膮c swoje rzeczy skierowa艂am si臋 w stron臋 Bernarda.
— P-przepraszam.. mog臋 zaj膮膰 chwilk臋? — spyta艂am niepewnie.
— Oh, tak, jasne. Co si臋 sta艂o? — odpowiedzia艂 i spojrza艂 na mnie przez du偶e czarne okulary, kt贸re zsun臋艂y mu si臋 w d贸艂 nosa. Chcia艂o mi si臋 za艣mia膰 na ten widok, lecz ograniczy艂am si臋 do zaci艣ni臋cia ust, by to powstrzyma膰.
— Chcia艂am przeprosi膰. Nie doczyta艂am fragmentu og艂oszenia, kt贸ry m贸wi艂, 偶e trzeba co艣 na dzi艣 napisa膰, wi臋c przysz艂am z niczym.. — m贸wi艂am co raz bardziej przyspieszaj膮c ze zdenerwowania.
— Nic nie szkodzi mo偶esz wys艂a膰 mi tekst mailem — odpowiedzia艂 wyluzowany i szczerze si臋 u艣miechn膮艂 — nie jeste艣my w szkole, wi臋c nie zamierzam stawia膰 nikomu ocen za nieprzygotowanie. Jeste艣cie tu wszyscy, bo sami tego chcecie.
— Jasne, ma pan racj臋 — przytakn臋艂am. Poczu艂am jak kamie艅 spada mi z serca. Bernard wyj膮艂 kawa艂ek papieru i naskroba艂 na nim adres mailowy. Przyj臋艂am karteczk臋 i po偶egna艂am si臋. Przy wyj艣ciu z sali czeka艂a na mnie blondynka.
— Widzisz? M贸wi艂am, 偶e jest milutki — u艣miechn臋艂a si臋 i pu艣ci艂a mi oczko. Odwdzi臋czy艂am si臋 tym samym i rozejrza艂am po korytarzu. By艂o ju偶 po dwudziestej, wi臋c gmach uniwerku opustosza艂 – zosta艂y艣my tylko my.
— Nie idziesz do domu? — spyta艂am.
— Jasne, 偶e id臋. Czekam, a偶 brat mnie odbierze. Upar艂 si臋, 偶e o tej porze nie b臋d臋 wraca膰 sama — pokr臋ci艂a g艂ow膮 z rezygnacj膮 i za艂o偶y艂a r臋ce na piersi.
— Wiesz ju偶, o czym napiszesz? Jaki skrawek duszy nam udost臋pnisz? — spyta艂a szczerze zaciekawiona.
— Najpierw dowiem si臋 o co chodzi z tym skrawkiem duszy — zrobi艂am 艣mieszn膮 min臋 i za艣mia艂am si臋 — b臋dzie trudniej ni偶 my艣la艂am.
— Przygotuj si臋, bo to dopiero pocz膮tek temat贸w Bernarda. 艁atwiej nie b臋dzie.
Skrzywi艂am si臋 na my艣l, ile pracy mnie czeka przez najbli偶sze trzy miesi膮ce.
— Ej! Nie nastawiaj si臋. Nie chcia艂am ci臋 zrazi膰. Dasz rad臋. Jeste艣my tu dla rozwoju, wi臋c w ty艂 na pewno nie p贸jdziesz, nawet je艣li twoje opowiadania nie b臋d膮 najlepsze w grupie — stwierdzi艂a i poklepa艂a mnie po ramieniu.
— Mo偶e i masz racj臋 — westchn臋艂am i pomasowa艂am sobie skronie — musz臋 lecie膰, mam jeszcze kilka spraw na dzi艣 — poinformowa艂am i pos艂a艂am jej przepraszaj膮cy u艣miech.
— Jasne, nie ma sprawy. Daleko mieszkasz? M贸j brat mo偶e ci臋 podwie藕膰.
— Dzi臋ki, ale nie mieszkam daleko. Zaraz powinnam z艂apa膰 jaki艣 autobus. Jestem Audrey, tak w og贸le — wyci膮gn臋艂am r臋k臋, a dziewczyna uj臋艂a j膮 m贸wi膮c:
— A ja Stella. Mo偶e za艂o偶ymy klub oryginalnych imion? — spyta艂a ze 艣miechem.
— Pomys艂 z potencja艂em — przyzna艂am — do zobaczenia na nast臋pnych zaj臋ciach. Odchodz膮c w stron臋 wyj艣cia odwr贸ci艂am si臋 jeszcze i kr贸tko pomacha艂am nowej kole偶ance. Wychodz膮c z budynku k膮tem oka widzia艂am, jak na parking wje偶d偶a czarny, brudny Jeep. Nie zaparkowa艂 na dozwolonym miejscu, a zamiast tego podjecha艂 pod same schody budynku. Nie gapi艂am si臋 d艂u偶ej. By艂o ciemno i zimno, wi臋c szybkim krokiem ruszy艂am na przystanek. Przechodz膮c przez bram臋 uniwerku zauwa偶y艂am, jak w d贸艂 schod贸w zbiega Stella i wsiada do Jeepa, po czym odje偶d偶aj膮 z piskiem opon.
Spu艣ci艂am auto z oczu, gdy poczu艂am wibracje w kieszeni kurtki. Wyj臋艂am telefon i odczyta艂am wiadomo艣膰.
Artur: Jutro aktualne?
No tak, zapomnia艂am, 偶e czeka mnie pierwsza randka w 偶yciu. Nagle do listy rzeczy, kt贸re czekaj膮 na mnie w domu dosz艂o dodatkowo SPA i mentalne przygotowanie na to spektakularne wydarzenie. M贸j g艂贸wny cel zdefiniowa艂am jasno i przejrzy艣cie: Audrey, nie spierdol tego.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz