08 listopada 2018

Rozdzia艂 10


Pierwszy listopada nie jest moim ulubionym 艣wi臋tem, ale my艣l臋, 偶e nie jestem jedyna. Nie lubi臋 w nim tego, 偶e ludzie nagle przypominaj膮 sobie, 偶e kto艣 nie 偶yje. Sam fakt, 偶e zapalamy znicze i liczymy, 偶e to co艣 zmienia jest 艣mieszne. Nie wystarczy po prostu pami臋ta膰 o kim艣 na codzie艅, 偶eby zaliczy膰 bycie fajnym cz艂owiekiem? Jak umr臋, to umr臋. To, 偶e kto艣 przyjdzie tam, gdzie zjad艂y mnie robaki, nic mi ju偶 nie pomo偶e. Wymiar religijny 艣wi臋ta mo偶e i ma jaki艣 sw贸j urok, lecz zdrowy rozs膮dek 偶wawo rozpycha si臋 艂okciami i krzyczy, by go pos艂ucha膰. W sumie, bycie skremowanym jest ca艂kiem rozs膮dnym pomys艂em. Nie trzeba wynajmowa膰 lokalu na cmentarzu, rodzinka oszcz臋dzi na zniczach, zostawi si臋 miejsce dla kogo艣, komu bardzo zale偶y na jakim艣 rodzinnym grobowcu bardziej ni偶 nam. Podoba mi si臋 wystosowanie pro艣by w testamencie, kt贸re wymusza na cz艂onkach rodziny na przyk艂ad pojechanie na Islandi臋 i tam rozrzucenie proch贸w. Jednocze艣nie ja zalicz臋 wycieczk臋 i kto艣 z rodziny. Wszyscy wygrywaj膮. A Wy co my艣licie? Podzielcie si臋 w komentarzach misiaczki.
Ca艂kiem szybko posz艂o tym razem prawda? Zlitowa艂am si臋, bo pewnie ka偶dy czeka na to,  co dalej b臋dzie si臋 dzia艂o z rozbieraniem. Zbere藕nicy, ale spokojnie, doskonale Was rozumiem. Przebywanie z Arturem powodowa艂o, 偶e strasznie si臋 stresowa艂am. Zastanawia艂am si臋 nad tym, jak si臋 rusza膰, co mam m贸wi膰, a czego nie. By艂o niezr臋cznie ze wzgl臋du na okoliczno艣ci naszego pierwszego spotkania. Poza tym ci膮gle nie wyja艣ni艂 mi, jakim cudem nigdy nie dowiedzia艂am si臋 o jego istnieniu, skoro Laura to jego siostra, a w dodatku chodzimy wszyscy razem do jednego liceum. Tak, wiem, nie jestem dusz膮 towarzystwa, ale ludzie, nie jestem 艣lepa. Gdy 偶artem spyta艂, czy mo偶emy ju偶 przej艣膰 do rozbierania wcale nie by艂o mi do 艣miechu. Chcia艂abym by膰 na tyle odwa偶na i z b艂yskiem w oku odpowiedzie膰 „jasne ogierze”, lecz no.. nie by艂am. Zamiast tego zrobi艂am si臋 czerwona i spu艣ci艂am wzrok.
— Wiesz.. My艣l臋, 偶e nie jest ze mn膮 a偶 tak 藕le. Poradz臋 sobie. Za tymi bia艂ymi drzwiami mamy r贸偶ne rupiecie i rzeczy na nag艂e wypadki. Poszperaj, a powiniene艣 znale藕膰 jaki艣 dmuchany materac i koce — powiedzia艂am wskazuj膮c wzrokiem w odpowiednim kierunku.
— Skoro tak uwa偶asz.. Ale jakby艣 jednak potrzebowa艂a pomocy to krzycz — u艣miechn膮艂 si臋 lekko i skierowa艂 na poszukiwania. Ja z kolei ruszy艂am 偶贸艂wim tempem w stron臋 艂azienki. Gdy cicho zamkn臋艂am za sob膮 drzwi w ko艅cu odetchn臋艂am. Rozejrza艂am si臋 w poszukiwaniu czystego r臋cznika. Dzi臋ki Bogu mama sprz膮ta艂a mieszkanie zanim pojecha艂a na weekend, wi臋c na grzejniku wisia艂 艣wie偶y, puchaty, bia艂y r臋cznik. Podesz艂am do umywalki i spojrza艂am w lustro. Nie spodziewa艂am si臋 ujrze膰 cud贸w, jednak偶e by艂o wiele gorzej ni偶 ustawa przewiduje. Rozpu艣ci艂am kucyk, z kt贸rego ma艂o co zosta艂o i zaplot艂am lu藕nego warkocza. Ka偶de uniesienie r膮k napina艂o sk贸r臋 na brzuchu i czu艂am protestuj膮ce szwy. Zdj臋cie spodni okaza艂o si臋 ca艂kiem proste. Po艂echtana, 偶e tak dobrze mi idzie zabra艂am si臋 za 艣ci膮gni臋cie bluzki. Z艂apa艂am za sp贸d i poci膮gn臋艂am w g贸r臋. Sz艂o dobrze do momentu, gdy zatrzyma艂a si臋 w po艂owie drogi. Nic nie widzia艂am, a r臋ce mia艂am ju偶 maksymalnie uniesione. Chryste, tylko nie to. Pr贸bowa艂am za艂o偶y膰 j膮 z powrotem, lecz to te偶 mi nie wysz艂o. Stan臋艂am i wzi臋艂am kilka g艂臋bokich wdech贸w, by si臋 uspokoi膰. Bardzo nie chcia艂am go wo艂a膰, ale nie mog艂am tak sta膰 ca艂膮 noc. Chcia艂o mi si臋 wrzasn膮膰 z frustracji. Kilka minut po艣wi臋ci艂am na zbieranie si臋 w sobie. Znacie t臋 sytuacj臋, gdy wysy艂ano Was og艂osi膰 co艣 w szkole i przed ka偶d膮 sal膮, zanim zapukali艣cie, musieli艣cie przygotowa膰 si臋 do tego psychicznie? W艂a艣nie to robi艂am, tylko z t膮 r贸偶nic膮, 偶e gdy w tej sytuacji ‘zapukam’ to facet wejdzie i zobaczy mnie w bieli藕nie, na dodatek w 偶a艂osnej pozie.
— Ja pierdole Audrey, ty i to twoje 偶ycie.. — mrukn臋艂am pod nosem, a potem krzykn臋艂am, wo艂aj膮c ‘Artur’ na ca艂e gard艂o. Ju偶 my艣la艂am, 偶e nie s艂ysza艂 i b臋d臋 musia艂a krzykn膮膰 ponownie, lecz po chwili us艂ysza艂am kroki, a zaraz za nimi rozleg艂o si臋 ciche pukanie.
— Wejd藕, ale b艂agam ci臋, nie patrz — powiedzia艂am, chod藕 to nie bardzo by艂o mo偶liwe, je艣li mia艂 mi pom贸c. Drzwi uchyli艂y si臋 i przez bluzk臋 widzia艂am, 偶e Artur zas艂oni艂 sob膮 艣wiat艂o. Zatrzyma艂 si臋, nie odzywaj膮c si臋 s艂owem. Super, to b臋dziemy sobie tak sta膰?
— Wiesz, nie czuj presji, ale nie mam ca艂ego 偶ycia — powiedzia艂am zirytowana.
— Nie przeszkadza艂oby mi popatrzenie sobie przez ca艂e 偶ycie — burkn膮艂 pod nosem.
Podszed艂 bli偶ej. Poczu艂am, jak pr贸buje unosi膰 bluzk臋 w g贸r臋, lecz od razu przeszy艂 mnie b贸l m贸wi膮cy o tym, 偶e szwy si臋 buntuj膮.
— A艁A! Stop! — krzykn臋艂am, a on pu艣ci艂 materia艂.
— Okej, czyli w ten spos贸b nie da rady — powiedzia艂. Westchn臋艂am zrezygnowana, a potem zapali艂a mi si臋 lampka.
— Opu艣膰 j膮 z powrotem, prosz臋. Chyba mam pomys艂 — stwierdzi艂am. Artur ponownie chwyci艂 bluzk臋 i powoli wsun膮艂 j膮 na swoje miejsce — w kuchni, w kt贸rej艣 szafce powinny by膰 no偶yczki. Wydaje mi si臋, 偶e tylko to nam pozosta艂o.
— Dobra, poczekaj tu.
— Jakbym zamierza艂a gdzie艣 i艣膰.. — przewr贸ci艂am oczami.
Artur wypad艂 z 艂azienki i s艂ysza艂am, jak po kolei otwiera ka偶d膮 szuflad臋 w kuchni. W ko艅cu wr贸ci艂 i zamacha艂 nimi w powietrzu, zadowolony z siebie. Unios艂am brwi z min膮 m贸wi膮c膮 ‘serio?’. Przesta艂 si臋 cieszy膰 i z powag膮 przyst膮pi艂 do rozcinania bluzki przez 艣rodek. Zahaczy艂 ostrzem o stanik, co zas艂u偶y艂o na kolejne ‘serio?’. Gdy dzie艂o by艂o sko艅czone chwyci艂am za r臋kawy i 艣ci膮gn臋艂am podart膮 koszulk臋. Zwin臋艂am materia艂 w kulk臋 i rzuci艂am w r贸g 艂azienki. Si臋gaj膮c po r臋cznik spostrzeg艂am, 偶e jestem pod baczn膮 obserwacj膮. Szybko zakry艂am si臋 i wycofa艂am w stron臋 prysznica.
— Nie chc臋 by膰 niemi艂a, ale czy mo偶esz ju偶 sobie p贸j艣膰? — powiedzia艂am troch臋 niepewnie, obserwuj膮c ch艂opaka, kt贸ry opiera艂 si臋 d艂o艅mi o umywalk臋, co uwydatnia艂o jego zbudowane na si艂owni r臋ce. Za d艂ugo zatrzyma艂am wzrok w tym miejscu, wiedz膮c, 偶e on r贸wnie偶 pilnie mi si臋 przygl膮da. Spojrza艂am na drzwi, pr贸buj膮c telepatycznie pokaza膰 mu drog臋, w kt贸r膮 powinien si臋 uda膰 ju偶 kilka minut temu. Okaza艂o si臋, 偶e moja telepatia ma mnie w dupie, bo nic si臋 nie wydarzy艂o.
— Artur! Wynocha no! — nie wytrzyma艂am.
— Chryste, dobra! Nie musisz si臋 drze膰.. — podni贸s艂 d艂onie w obronnym ge艣cie — a mo偶e jednak umy膰 ci plecki, czy w sumie cokolwiek?
Za艂o偶y艂am r臋ce na piersi i zrobi艂am oburzon膮 min臋. Propozycja brzmia艂a kusz膮co, ale nie by艂am na tyle otwarta, by serio bra膰 j膮 pod uwag臋. Przecz膮co pokr臋ci艂am g艂ow膮. Artur westchn膮艂 przesadnie i wyszed艂 z 艂azienki. Tym razem od razu przekr臋ci艂am zamek w drzwiach. Pozbycie si臋 krwi z cia艂a przy jednoczesnym zadbaniu o opatrunek graniczy艂o z niemo偶liwo艣ci膮. Stara艂am si臋 jak mog艂am, lecz i tak okaza艂o si臋, 偶e zmoczy艂am go na brzegach. Owin臋艂am si臋 swoim szlafrokiem i wysz艂am na korytarz. W salonie ko艂o kanapy le偶a艂 ju偶 materac, a na nim ma艂a poduszka i koc. Rozejrza艂am si臋 za swoim opiekunem, lecz chwilowo nie by艂o go na horyzoncie. Podrepta艂am cicho do kanapy i powoli rozpar艂am si臋 na poduszkach. Odchyli艂am g艂ow臋 i zamkn臋艂am oczy. By艂am wyko艅czona. Zegarek wskazywa艂 grubo po czwartej rano. Rodzice wr贸c膮 dopiero za par臋 godzin.
—  Potrzebujesz czego艣, czy idziemy spa膰? — us艂ysza艂am nagle. Wzdrygn臋艂am si臋 przestraszona, bo nie wiedzia艂am, 偶e wszed艂 do salonu.
— Spa膰. Definitywnie — odpowiedzia艂am, ziewaj膮c. Po艂o偶y艂am si臋, a Artur podszed艂 i przykry艂 mnie moim ulubionym kocem w delfinki. Przygl膮da艂am mu si臋, gdy uk艂ada艂 si臋 ko艂o mnie na materacu.
— Dzi臋ki — szepn臋艂am z g艂ow膮 wbit膮 w poduszk臋.
On u艣miechn膮艂 si臋 tylko i zgasi艂 lampk臋.
Poranek okaza艂 si臋 ca艂kiem przyjemnym do艣wiadczeniem. 艢niadanie, kawa do 艂贸偶ka
i og贸lne us艂ugiwanie mi podczas, gdy sama le偶臋 i ogl膮dam „Spos贸b na morderstwo” – czy tak mo偶e wygl膮da膰 moja kariera? Prosz臋.
— Wow, umiesz robi膰 gofry? — spyta艂am, patrz膮c na dzie艂o sztuki na talerzu przede mn膮. Ozdobione by艂y bit膮 艣mietan膮 i bor贸wkami, czyli moj膮 ulubion膮 kombinacj膮.
— Kiedy艣 pracowa艂em w cukierni — odpowiedzia艂 zdawkowo.
— No tak, takie ciacho pasuje do pracy w cukierni — us艂ysza艂am sam膮 siebie i zrobi艂am wielkie oczy. Czy 艣rodki przeciwb贸lowe wy偶ar艂y mi m贸zg?
Obrzuci艂am Artura kontrolnym spojrzeniem, pr贸buj膮c oceni膰 skal臋 zniszcze艅. Marny z niego aktor – od razu wida膰, 偶e t艂umi 艣miech. Przygryz艂am policzek ze zdenerwowania i postanowi艂am, 偶e b臋d臋 udawa膰, 偶e wcale tego nie powiedzia艂am. Mia艂am nadziej臋, 偶e daj臋 w艂a艣nie sw贸j performens 偶ycia, gapi膮c si臋 w ekran telewizora z pe艂nym zaanga偶owaniem.
— Twoi starzy si臋 odzywali? — spyta艂 cicho.
— Mo偶esz nazywa膰 swoich cz艂onk贸w rodziny jak chcesz, ale moi rodzice to moi rodzice, a nie 偶adni ‘starzy’ — oburzy艂am si臋.
— Dobrze, czy twoi rodzice si臋 odzywali? — powt贸rzy艂 troch臋 zniecierpliwiony lub rozdra偶niony, trudno powiedzie膰.
— Tak, dosta艂am SMS, 偶e powinni nied艂ugo by膰 w domu — zerkn臋艂am na ekran kom贸rki, by upewni膰 si臋, 偶e nie mam 偶adnej nowej wiadomo艣ci.
— Pewnie nie藕le si臋 przestraszyli, gdy Laura do nich zadzwoni艂a. Wydaje si臋, 偶e masz z nimi niez艂e stosunki — powiedzia艂, badaj膮c teren.
— My艣l臋, 偶e mimo r贸偶nych typowych dla rodzin sprzeczek, ca艂kiem nie藕le si臋 dogadujemy — odpowiedzia艂am i u艣miechn臋艂am si臋 na my艣l o rodzicach.
— Masz ca艂kiem niez艂膮 chat臋, czym si臋 zajmuj膮? — powiedzia艂 do艣膰 bezpo艣rednim tonem. Niby zwyk艂e pytanie, ale wywo艂a艂o dziwn膮 irytacj臋 i wzmo偶on膮 czujno艣膰.
— Mama zajmuje si臋 makija偶em w 艣niadani贸wce, a tata pracuje w marketingu — powiedzia艂am po chwili — a twoi rodzice?
— Ojciec ma firm臋 technologiczn膮 og贸lnie m贸wi膮c — powiedzia艂 szorstko.
— Nie dogadujecie si臋? — spyta艂am, zaciekawiona jego nastawieniem.
— Trudno si臋 dogadywa膰, je艣li w og贸le si臋 nie gada — mrukn膮艂 i zacisn膮艂 szcz臋k臋.
Pokiwa艂am g艂ow膮 udaj膮c, 偶e rozumiem, cho膰 by艂am ciekawa w czym le偶y problem. Nie by艂a to jednak moja sprawa, wi臋c postanowi艂am nie wypytywa膰 — a twoja mama? Z ni膮 masz lepszy kontakt?
— Moja mama.. — us艂yszeli艣my ha艂as przy wej艣ciu. Drzwi zamkn臋艂y si臋 z trzaskiem, a do pokoju wpadli moi rodzice. Popatrzyli pytaj膮co na Artura.
— To ja ju偶 b臋d臋 lecia艂 — powiedzia艂 i wsta艂 z miejsca — dzie艅 dobry — zwr贸ci艂 si臋 do rodzic贸w. Zgarn膮艂 swoj膮 sk贸rzan膮 kurtk臋 z oparcia fotela i ruszy艂 do wyj艣cia. Przechodz膮c ko艂o taty skin膮艂 lekko g艂ow膮, a na progu zatrzyma艂 si臋 jeszcze i machn膮艂 r臋k膮 na po偶egnanie w moj膮 stron臋. Odwzajemni艂am gest i obserwowa艂am jak znika za rogiem. Us艂yszeli艣my, jak drzwi zamykaj膮 si臋, a po chwili d藕wi臋k odpalanego silnika.
— To ja zrobi臋 herbat臋, bo czuj臋, 偶e to b臋dzie d艂u偶sza opowie艣膰 — powiedzia艂a mama i ruszy艂a do kuchni. Zacisn臋艂am usta w w膮sk膮 lini臋, zastanawiaj膮c si臋 jak膮 cz臋艣膰 prawdy wyzna膰 rodzicom, 偶eby nie zacz膮膰 wojny. Zabrz臋cza艂a moja kom贸rka, wi臋c chwyci艂am j膮 w d艂o艅 i odblokowa艂am ekran. Mia艂am wiadomo艣膰 na facebooku. Przy dymku konfy naszej paczki widnia艂a czerwona niepozorna jedynka. Klikn臋艂am, by odczyta膰 i wtedy zobaczy艂am, 偶e Adam przes艂a艂 link do jakiego艣 artyku艂u. Szybko przeczyta艂am nag艂贸wek.
„Morderca sk艂ada apelacj臋. Czy tym razem syn b臋dzie zaznawa艂 przeciwko ojcu?”
Nie bardzo interesowa艂y mnie takie wiadomo艣ci, lecz Ada艣 pewnie mia艂 jaki艣 pow贸d, by podes艂a膰 ten link. Wesz艂am, wi臋c w artyku艂 i przebieg艂am po nim wzrokiem. M贸wi艂 o jakimi艣 facecie zapl膮tanym w narkotyki z niebezpiecznej cz臋艣ci miasta, kt贸remu postawiono zarzuty morderstwa z premedytacj膮. Podobno zastrzeli艂 swoj膮 c贸rk臋. Wspomniano r贸wnie偶, 偶e syn m贸g艂 posiada膰 istotne informacj臋 pogr膮偶aj膮ce ojca, lecz odm贸wi艂 sk艂adania zezna艅 przy ostatnim procesie. Wydawa艂o si臋, 偶e to sprawa kryminalna, jak ka偶da inna. Ju偶 mia艂am zamyka膰 artyku艂, gdy na dole strony pojawi艂o si臋 zdj臋cie syna tego faceta, na kt贸rym z 艂atwo艣ci膮 rozpozna艂am Kacpra. Us艂ysza艂am nadej艣cie kolejnej wiadomo艣ci.
„Kurcze, to nie ten link. Tu macie dobry. Obczajcie jakie s艂odkie kotki”

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz