Siedziałam przy
laptopie kończąc swoje pierwsze opowiadanie. Wpatrywałam się w ekran po raz
setny, czytając napisany tekst. Bernard chciał byśmy pokazali w naszym
pierwszym opowiadaniu cząstkę swojej duszy. Nie rozumiałam w jaki sposób
miałabym to uczynić, więc napisałam inspirując się wydarzeniami, które ciągle
siedziały mi gdzieś z tyłu głowy - kryminalnymi doniesieniami z życia Kacpra.
Byłam ciekawa, jaka była prawdziwa wersja historii. Pewnie nigdy się nie
dowiem, co było rozczarowujące. Westchnęłam przeciągle i otworzyłam pocztę.
Wpisałam adres mailowy Bernarda, załączyłam plik z opowiadaniem i wysłałam.
Będzie co ma być.
* * *
Dzień dobry :*
Tak rozpoczynał się mój ranek od kilku
dni. Artur codziennie wysyłał mi sms, a ja już zdążyłam być przytłoczona tym
całym romantyzmem. Co on? Naoglądał się komedii romantycznych? Kupił poradnik?
Przerażało mnie,
co będzie dalej. Mimo tego, że uwielbiałam romanse i wszelkie filmy z miłością w tle, osobiście nie uważałam się za osobę romantyczną. Jak wiecie, introwertyzm to moje drugie imię, więc naprawdę nie potrzebowałam takiej atencji. A może ze mną coś jest po prostu nie tak? Wszystkie laski sikałyby
w majtki, gdyby takie ciacho, jak Artur był ich potencjalnym facetem. Też jakoś bardzo mnie to nie bolało, jeśli rozumiecie o co mi chodzi, ale cała otoczka wydawała mi się zbędna. Bałam się, że stracę swoją niezależność i będę czuła się osaczona.
co będzie dalej. Mimo tego, że uwielbiałam romanse i wszelkie filmy z miłością w tle, osobiście nie uważałam się za osobę romantyczną. Jak wiecie, introwertyzm to moje drugie imię, więc naprawdę nie potrzebowałam takiej atencji. A może ze mną coś jest po prostu nie tak? Wszystkie laski sikałyby
w majtki, gdyby takie ciacho, jak Artur był ich potencjalnym facetem. Też jakoś bardzo mnie to nie bolało, jeśli rozumiecie o co mi chodzi, ale cała otoczka wydawała mi się zbędna. Bałam się, że stracę swoją niezależność i będę czuła się osaczona.
Był wtorek. Miałam dziś stosunkowo
krótkie zajęcia, więc po czternastej byłam już wolnym człowiekiem. W domu
musiałam pouczyć się na kilka zaliczeń,
ale nauka nie zając. Wyjęłam telefon, sprawdzając, o której mam najbliższy autobus do galerii handlowej. Mogłam przejść się pieszo, ale nie czułam w tym momencie zamiłowania do bycia fit (no dobrze, nigdy nie czułam). Zanim zdążyłam sprawdzić autobus, ten już podjechał. Poczułam magię wszechświata. Też tak macie, że czujecie się jak czarodziejki, gdy podchodzicie do świateł i w tym samym momencie robi się zielone? Genialne.
ale nauka nie zając. Wyjęłam telefon, sprawdzając, o której mam najbliższy autobus do galerii handlowej. Mogłam przejść się pieszo, ale nie czułam w tym momencie zamiłowania do bycia fit (no dobrze, nigdy nie czułam). Zanim zdążyłam sprawdzić autobus, ten już podjechał. Poczułam magię wszechświata. Też tak macie, że czujecie się jak czarodziejki, gdy podchodzicie do świateł i w tym samym momencie robi się zielone? Genialne.
W galerii skierowałam się prosto na
działy z akcesoriami w nadziei,
że w grudniu dostanę jeszcze jakieś ładne czapki. Mama molestowała mnie od dwóch miesięcy, że chodzę z gołą głową. Niby byłam już dorosła, ale poświęcę się byle przestała dziuńdziać na ten temat. Trzy pierwsze sklepy mnie rozczarowały, bowiem po czapkach nie został nawet ślad. Z opresji wybawił mnie Reserved. Wybór nie był zniewalający, ale przynajmniej jakiś był.
że w grudniu dostanę jeszcze jakieś ładne czapki. Mama molestowała mnie od dwóch miesięcy, że chodzę z gołą głową. Niby byłam już dorosła, ale poświęcę się byle przestała dziuńdziać na ten temat. Trzy pierwsze sklepy mnie rozczarowały, bowiem po czapkach nie został nawet ślad. Z opresji wybawił mnie Reserved. Wybór nie był zniewalający, ale przynajmniej jakiś był.
Przyznam, że nienawidzę nosić
czegokolwiek na głowie. Jej kształt jest nieprzystosowany do niczego, a włosy
po zdjęciu czapki wyglądają, jak walnięte piorunem. Czy naprawdę byłam gotowa
na to poświęcenie?
Po długich dywagacjach, która pasuje mi
najlepiej w końcu wybrałam prostą turkusową z szarym, puszystym pomponem. Była
ładna, więc może zamiast gapić się na moją dziwną twarz, ludzie będą podziwiać
ją.
Po wydaniu połowy moich oszczędności
(tak, przy kasie bolało mnie serduszko) szłam pasażem, oglądając wystawy
pozostałych sklepów. Przy jubilerskim zatrzymałam się na dłużej (jestem prostą
dziewczyną). Gdy doszłam do części gastronomicznej nic nie mogło powstrzymać
mnie przed McDonaldem. Przyrzekam, nic.
Gdy moje 2foru stało już przede mną i
uśmiechało się do mnie, mówiąc jaka szczęśliwa będę, gdy je pochłonę, do mojego
stolika niespodziewanie dosiadła się dziewczyna. Zaskoczona i trochę
przestraszona, najpierw jej nie poznałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że
uśmiecha się do mnie Stella.
— O boże, przepraszam,
tak mnie zaskoczyłaś, że cię nie poznałam! — zaśmiałam się i odwzajemniłam
uśmiech.
— Siema laska —
powiedziała — mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym tu usiadła.
— Nie..
— I tak za późno —
wzruszyła ramionami i rozsiadła się wygodniej, na co uśmiechnęłam się zdziwiona
jej pewnością siebie. Jak ludzie to robią?
Sięgnęłam po frytka, myśląc jak zacząć
rozmowę. Stella mnie wyręczyła.
— Jak tam opowiadanie?
Napisałaś już? Nie mam pojęcia, o co mu chodziło z tą duszą. Myślę, że Bernard
trochę za bardzo popłynął, jak na pierwsze zajęcia. — mówiła jednocześnie
jedząc cheeseburgera.
— Miałam ten sam
problem, ale jakoś poszło, więc wysłałam. — powiedziałam.
— Wysłałaś!? Już?!
Matko, ja jestem może w połowie.. — wymamrotała przejęta.
— Przecież masz czas
do.. no tak, jutra, więc w sumie wcale nie masz czasu.. — uśmiechnęłam się
współczująco.
— Pomożesz mi? —
spytała nagle ożywiona.
— Ja? W jaki niby
sposób? Nie mogę pisać za ciebie — odparłam zdezorientowana.
— Oj, nie mówię, że
masz pisać za mnie. Dam ci przeczytać to, co mam i może podpowiesz mi, jak mam
zakończyć. Proooszę — błagała. Nie śpieszyło mi się za bardzo, chociaż pójście
do Stelli też nie wydawało się bajkowym rozwiązaniem. Przecież nie mam pojęcia
kim jest, gdzie mieszka i czy po prostu nie chce mnie wykorzystać. Ludzie to
cwaniaki, a ja nie zamierzałam zostać ofiarą.
— Powiedzmy, że się
zgodzę. Daleko stąd mieszkasz? — spytałam.
— Jakieś dziesięć minut
pieszo. Możemy podjechać jeden przystanek..
— A twoi rodzice? Będą
w domu? — nie wiem czemu o to spytałam, bo w sumie nie robiło mi to różnicy.
— Eem, powinni być
dopiero po czwartej, więc raczej na nikogo się nie natchniemy. Brat też raczej
wróci późno — powiedziała. Gdy mówiła o bracie nie patrzyła na mnie.
— No dobrze, to
chodźmy, bo sama mam jeszcze naukę wieczorem — uśmiechnęłam się i zaczęłam się
ubierać.
— Super, następnym
razem postawię ci maka — powiedziała i rzuciła się, by mnie uścisnąć.
Nie chciałam wyjść na lenia, więc
zdecydowałyśmy się na spacer. Do domu Stelli doszłyśmy nawet szybciej niż się
spodziewałam. Myślałam, że mieszka w bloku, których w tej okolicy było
zatrzęsienie, lecz okazało się inaczej. Podeszłyśmy do ogrodzenia z żółtej
cegły, a Stella wpisała kod by otworzyć drzwi.
— Wow, niezła chata —
wymsknęło mi się i natychmiast spaliłam raka.
— Fakt, mogło być
gorzej — Stella tylko wzruszyła ramionami, pchnęła furtkę i pokazała, że mam
iść pierwsza. Dom był z drobnej czerwonej cegły. Teren dookoła był ewidentnie
zaplanowany. W lato musiało być tu pięknie. Wróciłam wzrokiem do budynku. Był
jednopiętrowy, ale dosyć rozległy jak na centrum miasta.
Jej rodzina musi robić niezły biznes, by
najpierw wybudować, a potem utrzymać taką posiadłość. Ukradkiem przyjrzałam się
Stelli, gdy szukała kluczy w torbie. Nie wydawało mi się, by jakaś część jej
ubioru była droga, bądź designerska. Miała na sobie zwykłe, czarne rurki i
czarną kurtkę z futerkiem. Jedynym odróżniającym się elementem był fuksjowy
szalik, którym szczelnie owinęła szyję. Torba również była ładna, lecz nie
wydawało mi się, by kosztowała więcej niż dwie stówy.
Audrey, przestań oceniać ludzi po
wyglądzie, ty mała hipokrytko.
Stella w końcu wygrzebała klucze i
mogłyśmy wejść do środka. W przedpokoju stała tylko duża szafka na buty i
ogromne lustro na jednej ze ścian. Szybko zdjęłam koturny i poszłam za Stellą.
— Chcesz coś do picia?
— usłyszałam.
— Ee.. nie, dzięki.
— Okej, to chodźmy do
mojego pokoju, tam mam laptopa — rzuciła i skierowała się w stronę schodów na
górę. Posłusznie ruszyłam na nią.
Weszłyśmy do pierwszego pokoju po prawo.
Nie uszło mojej uwadze, że na korytarzu było jeszcze troje drzwi. Dziwne,
myślałam, że Stella ma tylko brata.
Pokój, do którego weszłyśmy różnił się
od mojego chyba wszystkim. Był utrzymany w ciemnych kolorach, nie było żadnych
puszystych elementów, na ścianach wisiały krzywo przyklejone plakaty zespołów
rockowych, o których nigdy nie słyszałam. Trudno powiedzieć, by panował w nim
porządek. Ciuchy walały się na każdej wolnej przestrzeni, a na biurku stała
kolekcja brudnych naczyń. Starałam się nie skrzywić, więc prewencyjnie
odwróciłam się w stronę plakatów, udając, że im się przyglądam.
— Znasz ich? Robią
zajebistą muzę — Stella pojawiła się koło mnie, patrząc na ten sam plakat.
— Nie, nie znam.
— Wyślę ci link na
facebooku do najlepszych piosenek — stwierdziła, rzucając się do laptopa. Nie
lubiłam tego gatunku na tyle, by być zainteresowaną linkami, lecz westchnęłam
tylko i usiadłam koło Stelli, patrząc jej przez ramię.
— Podaj swoje dane,
żebym mogła cię znaleźć — spojrzała na mnie z oczekiwaniem. Gdy ceremonia
dobiegła końca zajęłyśmy się opowiadaniem. W czasie, gdy ja czytałam jej, ona
czytała moje. Stresowało mnie to, ale przecież na zajęciach i tak będziemy
udostępniać jedną kopię dla każdego z grupy, by mogli wyrazić swoje zdanie.
Stella miała wiele błędów ortograficznych, co raziło mnie w oczy, więc
mimowolnie zaczęłam je poprawiać. Zanim skończyłam jej o wiele krótszą pracę
Stella od dłuższego czasu siedziała i przypatrywała się mi. Spojrzałam na nią
pytająco.
— Twoje opowiadanie to
fikcja, prawda? Wymyśliłaś całą fabułę sama? — spytała dziwnie poważnie.
— No powiedzmy. Trochę
inspirowałam się artykułem, który ostatnio gdzieś widziałam — powiedziałam nie
bardzo wiedząc, czemu tak nagle zmienił jej się humor. Patrzyłyśmy na siebie w
ciszy, co zaczęło być niezręczne. W pewnej chwili usłyszałyśmy, że ktoś
trzasnął drzwiami i wszedł do domu.
Super, czyli jednak poznam rodziców –
pomyślałam.
— Stella, ty syfiarzu,
miałaś umyć naczynia! — usłyszałam głos, który już gdzieś słyszałam.
Zmarszczyłam brwi i wpatrywałam się w drzwi, słysząc szybkie kroki na schodach.
Facet nie tracił czasu na pukanie. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich
stanął wysoki brunet.
— Ile kurwa razy można
ci mówić, żebyś... — urwał, gdy mnie zobaczył. Gapił się na mnie szeroko
otwartymi oczami, co pewnie odzwierciedlało też moją minę. — Audrey? — wydukał
cicho.
— Kacper?
Mamy więc kolejne spotkanie Audrey z Kacprem. Obydwoje się tego raczej nie spodziewali. Aż boję się, co może z tego wyniknąć. Biorąc pod uwagę dość impulsywny charakter tego chłopaka, który nadal pozostaje dla mnie chodzącą zagadką. Natomiast, co do jego siostry, to muszę przyznać, że ją polubiłam. Jest trochę zwariowana i zakręcona, ale dzięki temu uzupełnia się z Audrey. Być może Stella i nasza bohaterka nawet się zaprzyjaźnią? Bliskich osób w końcu nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńChoć widać, że dziewczynie raczej nie spodobał się fakt pisania opowiadania na podstawie, jak sądzę jej rodziny. To na pewno dla niej niezbyt komfortowa sytuacja.
Co do Audrey i Artura niby wszystko się między nimi układa, ale ona jakoś nie tryska szczęściem. Może jednak się trochę pośpieszyli i za szybko zdecydowali na ten związek? Chyba lepiej się rozumieli jako zwykli znajomi, a może tylko ja to tak odbieram? W każdym bądź razie, czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊