04 pa藕dziernika 2018

Rozdzia艂 5


'Zmie艅 si臋, a 艣wiat wok贸艂 ciebie te偶 zacznie si臋 zmienia膰'
~Gerald Epstein

***

Weekendy to cel mojego 偶ycia. Nie dlatego, 偶e skacz臋 z jednej szalonej imprezy na drug膮. Co to, to nie moi mili. Jest to dla mnie czas psychicznej regeneracji po ca艂ym tygodniu w艣r贸d ludzi (a ci potrafi膮 cz艂owieka wyko艅czy膰. Znacie to co nie?). Robi臋 sobie wtedy wielki kubek kawy zbo偶owej, zakopuj臋 si臋 pod kocami, w艂膮czam Netflixa i 艣wiat zn贸w jest pi臋kny (ha! Sta膰 mnie na Netflixa! Ju偶 mo偶na klaska膰). Co ostatnio ogl膮dacie? Polecacie co艣? Ja wkr臋ci艂am si臋 w „Spos贸b na morderstwo”. By艂am sceptycznie nastawiona, gdy kiedy艣 zobaczy艂am ten tytu艂 oraz zwiastun odcinka w telewizji, jednak偶e gdy ju偶 sko艅czy艂y mi si臋 inne opcje (niewiarygodny ze mnie nolife) postanowi艂am, 偶e zaryzykuj臋. Pomog艂a w tym tak偶e zajebista ocena jednej ze znajomych na Filmwebie (na kt贸rym nadgorliwie oceniam ka偶dy film i serial kt贸ry widzia艂am). Jestem na drugim sezonie i kompletnie przestaje ogarnia膰 fabu艂臋, ale to dlatego, 偶e wolno my艣l臋 (‘Gr臋 o tron’ t艂umaczy mi moja ekipa, bo nigdy nie ogarniam tych bardziej skomplikowanych intryg). Jednak teraz by艂 wtorek, wi臋c jeszcze d艂uga m臋ka sta艂a mi na drodze do raju. Zwa偶ywszy na to, co ostatnio si臋 wyrabia w moim 偶yciu, obawiam si臋, 偶e kawa zbo偶owa przestanie mi wystarcza膰.
Kiedy wyszed艂 z mojego pokoju wkroczy艂am do 艣rodka i zatrzasn臋艂am drzwi. Rozejrza艂am si臋 dooko艂a sprawdzaj膮c czy przypadkiem nie zobaczy艂 czego艣 okropnego typu rozsypane podpaski czy inne osobiste graty. Odetchn臋艂am z ulg膮 zobaczywszy ca艂kiem przyzwoity porz膮dek, jak na moj膮 skromn膮 osob臋. Wszech艣wiat jest dla mnie 艂askawy, wi臋c ciekawe kiedy zmieni mu si臋 humor. Podesz艂am do szafy i odsun臋艂am jedno z luster, by dosta膰 si臋 do wn臋trza. Zmierzy艂am wzrokiem moj膮 zubo偶a艂膮 garderob臋. Jak prawdziwa kobieta stwierdzi艂am, 偶e nie mam si臋 w co ubra膰. Si臋gn臋艂am w stos ubra艅 na samym dnie i wyci膮gn臋艂am stare jeansy w膮tpliwej 艣wie偶o艣ci. Nast臋pnie zdecydowa艂am si臋 na granatowy sweter z doczepionymi do niego ma艂ymi pomponami. By艂 to jeden z moich ulubionych, bo w ko艅cu jak okropnym cz艂owiekiem trzeba by膰, 偶eby nie lubi膰 pompon贸w? Mokre w艂osy osuszy艂am r臋cznikiem i szybko podsuszy艂am suszark膮. Wci膮偶 nieco wilgotne zwi膮za艂am w niedba艂ego koka. Pochwyci艂am torb臋, za艂o偶y艂am jedyne sportowe buty jakie mam, czyli czarne Nike’i i ruszy艂am do wyj艣cia. Speszona pod膮偶a艂am chodnikiem do samochodu. Czeka艂 oparty o mask臋 i patrzy艂 w przestrze艅 niewyra藕nym wzrokiem. No to startujemy z niezr臋czno艣ci膮.. — pomy艣la艂am.  
Otworzy艂am drzwi, rozsiad艂am si臋 na odjechanym, sk贸rzanym siedzeniu i czeka艂am, a偶 ch艂opak wsi膮dzie. Zaczeka艂am chwil臋, ale widz膮c 偶e co艣 mu to nie idzie, wychyli艂am si臋 z auta.
— Rozumiem, 偶e mam wys艂a膰 specjalne zaproszenie poczt膮? — powiedzia艂am staraj膮c si臋 mie膰 beztroski  i weso艂y ton.
Ockn膮艂 si臋 i spojrza艂 na mnie jakby co艣 go omin臋艂o. Odbi艂 si臋 od maski i ca艂kiem zwr贸ci艂 w moj膮 stron臋. Poch艂ania艂 wzrokiem moj膮 twarz. Wwierca艂 si臋 we mnie jakby pr贸buj膮c szuka膰 jakiej艣 oznaki w艣ciek艂o艣ci lub ch臋ci ucieczki jak najdalej od niego. Chyba nic takiego nie znalaz艂 (na moje szcz臋艣cie), bo krzywo si臋 u艣miechn膮艂 i podszed艂 do drzwi kierowcy. Wsiad艂 i zapi膮艂 sw贸j pas.
— Pasy — spojrza艂 na mnie wymownie. Przewr贸ci艂am oczami i wykona艂am polecenie.
Odpali艂 silnik. Us艂ysza艂am czysty, pi臋kny warkot i poczu艂am si臋 jak w jakiej艣 niewiarygodnie drogiej bryce (nie 偶eby ta na tak膮 nie wygl膮da艂a, ale wiecie co mam na my艣li). St艂umi艂am chichot. Lubi臋 porz膮dne samochody – wydaj膮 si臋 ekscytuj膮co m臋skie. Nie wiedzia艂am jakim kierowc膮 jest ch艂opak, jednak nie mia艂am powod贸w, 偶eby mu nie ufa膰. My艣la艂am, 偶e poszaleje na drodze i dokarmi swoje ego, ale on spokojnie, tylko czasem przyspieszaj膮c, podjecha艂 pod szko艂臋. Poczu艂am wibracje swojego telefonu. Si臋ga艂am do torby, aby go wyj膮膰, lecz wtedy m贸j towarzysz odezwa艂 si臋 (czym troch臋 mnie przestraszy艂).
— Jestem Artur tak w og贸le — powiedzia艂 znienacka.
W tym momencie u艣wiadomi艂am sobie jak g艂upia musi by膰 ta sytuacja — je偶d偶臋 po mie艣cie z ch艂opakiem, kt贸rego imienia nie znam, zapraszam go do domu, dodatkowo widzi mnie w r臋czniku. Poczu艂am jak robi臋 si臋 czerwona na t臋 my艣l.
— Co艣 nie tak? — zapyta艂.
— W艂a艣nie sobie u艣wiadomi艂am co si臋 sta艂o i to, 偶e nawet nie znamy swoich imion — odpowiedzia艂am na wp贸艂 rozczarowana i zdziwiona swoim zachowaniem.
— Co ty, za艂o偶臋 si臋, 偶e oboje zd膮偶yli艣my zrobi膰 w 偶yciu bardziej szalone rzeczy ni偶 to.
Spu艣ci艂am wzrok i zarumieni艂am si臋 jeszcze bardziej. Moim najbardziej szalonym wyczynem do tej pory by艂o chyba zmienienie marki pasty do z臋b贸w po raz pierwszy od dziesi臋ciu lat (serio, zastanawia艂am si臋 godzin臋 stoj膮c w supermarkecie). Nic nie odpowiedzia艂am, tylko przygryz艂am warg臋 i zerkn臋艂am w stron臋 szko艂y. Czas wraca膰 na zaj臋cia. By艂am sp贸藕niona na co najmniej dwie lekcje i nie mia艂am poj臋cia jak to wyt艂umacz臋.  Odwr贸ci艂am g艂ow臋 w kierunku Artura i wtedy dotar艂o do mnie, 偶e czeka na jak膮艣 odpowied藕 z mojej strony. Nie przychodzi艂o mi nic m膮drego, jak zawsze w takich sytuacjach, wi臋c wymamrota艂am tylko:
— No taak, zapomnia艂am jakie szalone ze mnie dziewcz臋 — zerkn臋艂am na ekran telefonu sprawdzaj膮c godzin臋 — Przepraszam ci臋, ale musz臋 ju偶 lecie膰. W ko艅cu nikt si臋 za mnie na lekcjach nie wynudzi.
— Za mnie r贸wnie偶 — odpowiedzia艂 zrezygnowany i westchn膮艂.
— No to c贸偶, do zobaczenia na przerwach - powiedzia艂am i lekko si臋 u艣miechn臋艂am (oby nie, limit upokorze艅 mi si臋 wyczerpa艂). Zacz臋艂am otwiera膰 drzwi i wysiada膰. Kiedy sta艂am ju偶 na mokrym, szarym chodniku dosta艂am zastrzyku odwagi i rzuci艂am mu jeszcze przez rami臋:
— A ja, tak w og贸le, jestem Audrey — wyszczerzy艂am si臋 i zamkn臋艂am drzwi nie daj膮c mu doj艣膰 do g艂osu. Szybszym ni偶 normalnie krokiem uda艂am si臋 do szko艂y. Dwa do zera m贸zgu.
Wieczorem tego samego dnia sz艂am po kolejn膮 ksi膮偶k臋 Claudii Grey — jest to obecnie jedna z moich ulubionych autorek. Czytaniem zarazi艂am tak偶e dziewczyny z mojej ekipy, kt贸re w wolnym czasie siada艂y przy laptopie i poch艂ania艂y e-booka. Sz艂am do biblioteki z wielk膮 nadziej膮, 偶e zosta艂 jeszcze jaki艣 egzemplarz i nie b臋d臋 musia艂a czeka膰 a偶 kto艣 dokona zwrotu. Kiedy wesz艂am do budynku od razu poczu艂am niesamowity zapach setek ksi膮偶ek, kt贸re tylko czekaj膮, aby wzi膮膰 je do r臋ki i z ka偶d膮 przewracan膮 kartk膮 zg艂臋bia膰 ich tajemnice (ale pop艂yn臋艂am). Przechadza艂am si臋 mi臋dzy rega艂ami zape艂nionymi po brzegi. Mimo, 偶e szuka艂am tej jedynej, po drodze trafi艂o si臋 kilka obiecuj膮cych dzie艂, kt贸rym nie da艂am rady si臋 oprze膰. Zastanowi艂am si臋 czy dam rad臋 przytaszczy膰 je do domu w ma艂ym plecaku, jednak nie bardzo mi si臋 to u艣miecha艂o. Wyj臋艂am reklam贸wki. Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e mia艂am i艣膰 na zakupy w drodze do domu. Z wielk膮 i ci臋偶k膮 torb膮 ruszy艂am mokrym chodnikiem. Dni by艂y coraz kr贸tsze, wi臋c okolica z ka偶d膮 minut膮 stawa艂a si臋 bardziej ponura. By艂am bliska zam贸wienia taks贸wki, bo r臋ka zacz臋艂a mi odpada膰, ale kochani - przecie偶 mnie nie sta膰. Gdzie teraz jest ten ksi膮偶臋 w super samochodzie, 偶eby mnie podwie藕膰? Kiedy by艂am ju偶 blisko zauwa偶y艂am, 偶e kto艣 stoi przy moim ogrodzeniu i niecierpliwie si臋 rozgl膮da. Nie b臋d臋 k艂ama膰 – troch臋 si臋 przestraszy艂am. W ko艅cu ci膮gle s艂yszy si臋 o psychopatach morduj膮cych biedne, bezbronne dziewczyny. Po偶a艂owa艂am, 偶e nie posz艂am na kurs samoobrony, gdy nie tak dawno widzia艂am ulotki rozwieszone na s艂upach. Im bli偶ej by艂am, tym bardziej znajoma wydawa艂a si臋 posta膰.
— Sk膮d ja Ci臋 znam? — mrukn臋艂am do siebie. Gdy podesz艂am bli偶ej sta艂o si臋 jasne sk膮d.

Artur

Praktycznie wyfrun膮艂em z jej mieszkania. Pi臋kna dziewczyna, mokra, r臋cznik. Obrazy same odtwarza艂y mi si臋 w g艂owie. Opar艂em si臋 o sw贸j samoch贸d i za艂o偶y艂em r臋ce za g艂ow臋. Sta艂em tak chwil臋, a偶  w ko艅cu zdzieli艂em si臋 w twarz. Artur, spokojnie, to nic takiego. Umys艂 jednak 偶y艂 swoim 偶yciem. W ko艅cu pozwoli艂em mu robi膰 co chce. Tak bardzo si臋 zamy艣li艂em, 偶e nawet nie zauwa偶y艂em kiedy dziewczyna wsiad艂a do auta. Us艂ysza艂em dopiero jej wo艂anie. Kiedy spojrza艂em jej w oczy nie mog艂em si臋 oderwa膰. Od razu zauwa偶y艂em, 偶e jest zdenerwowana, bo kto by nie by艂 na jej miejscu? Nie ma g艂upich, nie zmyli艂 mnie jej weso艂y ton g艂osu. Wsiad艂em do audi i ruszy艂em do szko艂y. Przez ca艂膮 drog臋 nie my艣la艂em o niczym innym tylko o tym, 偶e ona siedzi ko艂o mnie. Cudem nie spowodowa艂em 偶adnego wypadku. Kiedy dojecha艂em pod szko艂臋 dotar艂o do mnie, 偶e nawet nie znam jej imienia. Kiedy wysi膮dzie mo偶emy si臋 ju偶 nie zobaczy膰, a szkolne przerwy to nie to samo. Musia艂em dzia艂a膰. Powiedzia艂em, 偶e mam na imi臋 Artur. Kiedy u艣miechn臋艂a si臋 i zaczerwieni艂a ka偶da kom贸rka cia艂a chcia艂a j膮 poca艂owa膰. Siedzia艂em jeszcze kilka minut patrz膮c jak odchodzi.

Audrey

Zapomnia艂am wymy艣li膰 wym贸wki, wi臋c gdy wesz艂am do klasy a wszyscy spojrzeli si臋 na mnie i kole偶anka z 艂awki spyta艂a co sta艂o mi si臋 wczoraj, po prostu na ni膮 zerkn臋艂am i wzruszy艂am ramionami. Nie chcia艂am, 偶eby powsta艂y plotki na m贸j temat. W ko艅cu 艣wi臋ta Audrey a wozi si臋 z obcym facetem i bierze go do domu? Brzmi jak niez艂a podstawa do g贸wnoburzy. Nie powiedzia艂am o tym nawet swojej paczce. Koniec ko艅c贸w i tak mnie o to zapytaj膮, wi臋c po prostu poczekam. To ciekawe, prawda? No wiecie, ca艂a ta mini akcja. Spokojnie sobie egzystuj臋 a tu nagle bum i mam tajemnicze tajemnice. Nie wiem jak sobie z tym poradz臋, bo przecie偶 sk膮d mia艂abym mie膰 do艣wiadczenie? Seriale poruszaj膮 te tematy, ale to co innego ogl膮da膰 艂adne, pewne siebie laski na ekranie i jednocze艣nie by膰 ich przeciwie艅stwem z tym samym problemem. Nikt nie napisze mi scenariusza do tego jak mam si臋 zachowa膰 oraz co powiedzie膰. W sumie szkoda, bo 偶ycie by艂oby o wiele prostsze. Chocia偶 mo偶e to nie jest taki z艂y pomys艂? A jakby tak powiedzie膰 Kornelii wszystko ze szczeg贸艂ami i spyta膰 co mam dalej robi膰? Zawsze wydawa艂a si臋 by膰 bieg艂a w temacie ch艂opak贸w nawet pomimo bycia w naszej ekipie nerd贸w. Postanowi艂am zadzwoni膰 do niej wieczorem i si臋 wyspowiada膰.
Ale jak na razie koczowa艂am w wi臋zieniu zwanym szko艂膮. By艂am ju偶 po zaj臋ciach, lecz co艣 mnie podkusi艂o i na pocz膮tku semestru zapisa艂am si臋 na lekcje programowania. Dlaczego to zrobi艂am? Te偶 pragn臋 si臋 tego dowiedzie膰. Po kilku tygodniach kompletnie przesta艂am cokolwiek rozumie膰 i sta艂o si臋 jasne, 偶e to by艂 tragiczny b艂膮d. Profesor prowadz膮cy zaj臋cia stara si臋 jak mo偶e, by ul偶y膰 mi w cierpieniu, ale jestem przegranym przypadkiem.  
— Audrey, mo偶esz zosta膰 po zaj臋ciach? — spyta艂 z powa偶n膮 min膮. Zrobi艂o mi si臋 g艂upio, bo wszyscy w grupie wiedzieli, 偶e mi nie idzie i pewnie domy艣laj膮 si臋 czego b臋dzie dotyczy膰 rozmowa.
— Oczywi艣cie — odpowiedzia艂am cicho i wr贸ci艂am wzrokiem do ekranu laptopa. Mia艂am przed oczami mn贸stwo linijek niezrozumia艂ych komend. Patrzy艂am na nie do ko艅ca zaj臋膰 jakby to mia艂o rozwi膮za膰 problem (nie, nie rozwi膮za艂o jak co艣). Gdy zadzwoni艂 dzwonek a wszyscy opu艣cili sal臋 wsta艂am i podesz艂am do biurka profesora. Spojrza艂am na niego wyczekuj膮co nie bardzo wiedz膮c, co powiedzie膰.
— Jak pewnie zauwa偶y艂a艣, programowanie to chyba nie jest tw贸j konik, prawda? — spyta艂 retorycznie. Skin臋艂am g艂ow膮 i zacz臋艂am bawi膰 si臋 fr臋dzelkami przy bluzce. Czeka艂am na to co us艂ysz臋 dalej.
— Nie ma sensu, 偶eby艣 si臋 m臋czy艂a. Mog臋 ci臋 wypisa膰 z listy je艣li chcesz. Nie wiem czy s膮 jeszcze wolne miejsca w innych ko艂ach, ale nie zaszkodzi spr贸bowa膰. My艣la艂a艣 nad spr贸bowaniem czego艣 innego?
— Nie bardzo — odpowiedzia艂am — kiedy艣 my艣la艂am nad kursem kreatywnego pisania,
ale nie wydaje mi si臋 bym by艂a do艣膰 kreatywna, by da膰 sobie tam rad臋.
— Je艣li o czym艣 marzysz, to potrafisz te偶 tego dokona膰 — orzek艂 m膮drze profesor. Wydaje mi si臋, 偶e widzia艂am ten tekst gdzie艣 w Internecie, ale uda艂am, 偶e podziwiam jego m膮dro艣膰.
— Dzi臋kuj臋, zastanowi臋 si臋 jeszcze. Mo偶e ma pan racje — u艣miechn臋艂am si臋 — tymczasem, faktycznie programowanie to raczej nie jest moja pasja, wi臋c by艂abym wdzi臋czna za wykre艣lenie mnie z listy.
Profesor skin膮艂 g艂ow膮 i zacz膮艂 pakowa膰 swoje rzeczy, czym da艂 do zrozumienia, 偶e pogaw臋dka sko艅czona. Po偶egna艂am si臋 i wysz艂am ze szko艂y. Na dworze la艂 deszcz i by艂o przera藕liwie zimno. Si臋gn臋艂am do torby po parasol, ale go nie znalaz艂am. Czy to jaki艣 偶art? Jak mog艂am zapomnie膰 go zabra膰? Wkurzona na siebie zacz臋艂am biec na przystanek maj膮c nadzieje, 偶e chocia偶 autobus si臋 nie sp贸藕ni i nie przemokn臋 na ca艂ego. Bieg艂am mi臋dzy samochodami na parkingu krzywi膮c si臋 i st臋kaj膮c, gdy woda wlewa艂a mi si臋 do but贸w. Na sto procent b臋d臋 chora, nie ma bata. By艂am tak zaabsorbowana w艂asnym nieszcz臋艣ciem, 偶e nie zauwa偶y艂am nadje偶d偶aj膮cego samochodu. Us艂ysza艂am pisk opon i ca艂a skuli艂am si臋 w sobie przygotowuj膮c si臋 na nast臋pn膮 tragedi臋 w tym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz