22 listopada 2018

Rozdzia艂 11

Wyst膮pienia publiczne ss膮. Jakkolwiek dobrze bym si臋 nie przygotowa艂a to i tak wiem, 偶e zaczn臋 si臋 j膮ka膰 i wyjd臋 na debilk臋. Odk膮d technologia wdar艂a si臋 do szk贸艂, a nauczyciele dorwali si臋 do rzutnik贸w i tablic interaktywnych, nagle pomys艂, 偶e ucze艅 sam poprowadzi za nich lekcj臋 sta艂 si臋 jak膮艣 epidemi膮. Ha, nasze wysi艂ki, by m贸wi膰 o czym艣, o czym w sumie nie ma si臋 zielonego poj臋cia to jeszcze nic. Najgorzej, gdy to nauczyciel odpali sobie prezk臋 i zamiast zara偶a膰 nas wiedz膮 i wali膰 entuzjazmem na kilometr, rozsiada si臋 przy biurku i monotonnym g艂osem czyta te pieprzone slajdy o wszystkim i o niczym. Czy nie ma ju偶 pedagog贸w z sercem i powo艂aniem? Jak spo艂ecze艅stwo ma si臋 rozwija膰 i podejmowa膰 m膮dre decyzje, skoro ko艅czymy szko艂y nic po偶ytecznego z nich nie wynosz膮c? Jak mamy poprawnie interpretowa膰 dzia艂ania w艂adz, spos贸b w jaki zmienia si臋 gospodarka oraz to jak my sami mo偶emy wp艂ywa膰 na 艣wiat? Samo to, 偶e ludzie nie chodz膮 na wybory, moim zdaniem, wynika w du偶ej mierze z tego, 偶e nikt nie nauczy艂 ich interesowania si臋 i rozumienia tego, co proponuj膮 im kandydaci. Rozumiem, 偶e sprawa dotyczy te偶 tego, 偶e musimy wybiera膰 mniejsze z艂o, lecz gdy decydujemy si臋 zostawa膰 w domu to ci ludzie, kt贸ry sugeruj膮 si臋 tylko powierzchownymi ocenami, nie przejmuj膮c si臋, jak dzia艂ania, kt贸re teoretycznie pomog艂y im w 偶yciu mog膮 mie膰 og贸lnokrajowe skutki dla wszystkich, b膮d藕 dla przysz艂o艣ci. Ale stop, bo nie o tym chcia艂am dzi艣 pisa膰. Wr贸膰my do mojej nienawi艣ci do prezentacji. Ostatnio obdarzono mnie przyjemno艣ci膮 robienia ich na prawie ka偶dych zaj臋ciach. Jak na razie zrobi艂am dwie, w tym podczas jednej stresowa艂am si臋 do tego stopnia, 偶e nie mog艂am oddycha膰 i ledwo m贸wi艂am. Jak jeszcze raz us艂ysz臋 „im wi臋cej ich zrobisz tym lepiej b臋dzie ci to wychodzi膰 w przysz艂o艣ci” to paln臋 sobie w 艂eb. Produkuj臋 je od gimnazjum i za ka偶dym razem czuj臋 to samo. Ludzie maj膮 r贸偶ne predyspozycje i czas si臋 z tym pogodzi膰, drodzy nauczyciele i profesorzy. Nie zrobicie ze mnie pewnej siebie bizneswoman, kt贸r膮 nie mam aspiracji zosta膰. Jestem sob膮, a waszym zadaniem jest m贸j rozw贸j, a nie zmiana mnie w kogo艣 kim by膰 nie chc臋. Amen.
Od tygodnia gni艂am na kanapie w salonie, czekaj膮c a偶 rana si臋 zabli藕ni. Wed艂ug lekarzy zosta艂o mi jeszcze drugie tyle. Przez ostatnie dni na zmian臋 odwiedza艂a mnie Laura, Kornelia i Adam. Mia艂am wra偶enie, 偶e uk艂adaj膮 specjalny grafik, kto i kiedy ma mnie nia艅czy膰. Prawda jest taka, 偶e po tygodniu mia艂am ich kompletnie do艣膰 (przeszkadzali w nadrabianiu seriali!). Tak wi臋c, kiedy w poniedzia艂kowe popo艂udnie us艂ysza艂am, 偶e kto艣 gramoli mi si臋 do domu mia艂am ogromn膮 ochot臋 schowa膰 si臋 pod koc i udawa膰, 偶e nie istniej臋. Trzeba jednak docenia膰 starania innych ludzi, dlatego ograniczy艂am si臋 do cichego westchni臋cia i podnios艂am si臋 wy偶ej, by zobaczy膰 kt贸偶 zaszczyci艂 mnie tym razem. Dzi臋ki Bogu w progu ujrza艂am babci臋 Basi臋. Przez ostatni miesi膮c nie by艂o nam dane si臋 widzie膰, bo szcz臋艣ciara wyjecha艂a do sanatorium nad morzem. Dotar艂o do mnie, 偶e przecie偶 nikt nie poinformowa艂 jej o moim wypadku. Nie by艂a 艣wiadoma mojej obecno艣ci w salonie, wi臋c z pe艂nym entuzjazmem krzykn臋艂am:
— No witam wczasowiczk臋!! Jak wra偶enia!?
Gdy babcia tylko mnie spostrzeg艂a na jej twarzy zago艣ci艂 czu艂y u艣miech.
— A kogo to moje pi臋kne oczy widz膮?! Wnusia, jak zwykle aktywnie sp臋dzaj膮ca czas — powiedzia艂a i pu艣ci艂a mi oczko.
— Ha! Nie tym razem. Wyj膮tkowo nie mam innego wyj艣cia.
— Jak to?
— Ot贸偶, moja ulubiona babciu, musisz wiedzie膰, 偶e twoja ulubiona wnuczka wywin臋艂a or艂a i nadzia艂a si臋 na szk艂o, wi臋c teraz musi cierpie膰 i nic nie robi膰 do przysz艂ej soboty, bo ma szwy na brzuszku — wyja艣ni艂am i zrobi艂am smutn膮 mink臋.
— Co ty m贸wisz? Jak to nadzia艂a艣 si臋? — spyta艂a przera偶ona.
— No wiesz, taki mia艂am akurat humor, wi臋c pomy艣la艂am, 偶e szk艂o w brzuchu to super pomys艂 — ironizowa艂am.
Babcia pokr臋ci艂a karc膮co g艂ow膮 i podesz艂a bli偶ej. Z艂apa艂a za koc i unios艂a go do g贸ry.
— Poka偶 to swoje dzie艂o — powiedzia艂a.
— O, widz臋, 偶e zboczenie zawodowe si臋 odzywa — 艣mia艂am si臋. Babcia ca艂kiem niedawno przesz艂a na emerytur臋. Zanim to nast膮pi艂o by艂a ulubionym kardiologiem wszystkich na dzielni. Pokaza艂am jej opatrunek, a babcia delikatnie odklei艂a gaz臋 i obejrza艂a ran臋.
— My艣la艂am, 偶e gorzej to wygl膮da — powiedzia艂a z ulg膮 — prze偶yjesz.
— Powiedz mi co艣 czego nie wiem — mrukn臋艂am.
— C贸偶, na pewno nie wiesz, 偶e przynios艂am twoje ulubione cukierki, ale skoro pa艂asz takim entuzjazmem, to zawo艂am Alice, 偶e ma si臋 nimi zaopiekowa膰 — powiedzia艂a i zacz臋艂a i艣膰 w stron臋 schod贸w na g贸r臋, gdzie zapewne by艂a moja siostra.
— Nie! Czekaj! Nie podejmujmy takich pochopnych decyzji! Wr贸膰! — wyrzuci艂am przera偶ona, 偶e nie dostan臋 cuks贸w. Babcia za艣mia艂a si臋 i usiad艂a na fotelu ko艂o mnie. Postawi艂a sobie torebk臋 na kolanach, a z niej wyj臋艂a ogromn膮 reklam贸wk臋 Toffino. Moje serce zabi艂o 偶ywiej, a mnie przepe艂ni艂a mi艂o艣膰 do tego cudownego woreczka przeze mn膮. Po co komu faceci, kiedy jest cukier. Przej臋艂am skarb i od razu odwin臋艂am pierwszego cukierka. Ma艂o brakowa艂o mi wtedy do pe艂ni szcz臋艣cia.
— Zrobi膰 ci herbaty? — us艂ysza艂am.
No dobrze, teraz ju偶 niczego mi nie brakowa艂o.
— Jasne — odpar艂am od razu. Nad babcin膮 herbat膮 nie ma si臋 co zastanawia膰. Ta kobieta wbi艂a taki level, 偶e zamiast herbaty dostaje si臋 nap贸j bog贸w. Ca艂e dzieci艅stwo razem z kuzynami przychodzili艣my do niej na s艂odycze i w艂a艣nie t臋 herbat臋. Nie pili艣my jej w swoich domach – dom babci by艂 jedynym przeznaczonym do tego miejscem.
Kiedy zosta艂am sama w pokoju si臋gn臋艂am po kom贸rk臋 i r贸wnocze艣nie poch艂aniaj膮c kalorie, zacz臋艂am przegl膮da膰 Twittera. Gdy na tablicy nie znalaz艂am ju偶 nic nowego, przenios艂am si臋 na Instagram. Media spo艂eczno艣ciowe rujnuj膮 nam 偶ycie, prawda? 艢wiat m贸g艂by uchwali膰 na przyk艂ad dwa dni w roku, kiedy rz膮d odcina Internet i wszyscy musieliby znale藕膰 sobie inne zaj臋cie. Wyobra偶acie sobie ten gigantyczny wzrost efektywno艣ci? Sama mo偶e w ko艅cu zrobi艂abym kilka rzeczy, kt贸re ci膮gle spychane s膮 na dalszy plan z powodu uzale偶nienia od sieci. 
Kiedy babcia wr贸ci艂a z ogromnym paruj膮cym kubkiem w mig zapomnia艂am o telefonie. Si臋gn臋艂am po niego i ostro偶nie upi艂am 艂yk. Nie by艂o to rozs膮dne i szybko poskutkowa艂o popatrzeniem j臋zyka. J臋kn臋艂am i odstawi艂am kubek na stolik.
— Zawsze to samo — stwierdzi艂a babcia i pos艂a艂a mi zrezygnowane spojrzenie. Wzruszy艂am ramionami i przyjrza艂am si臋 najfajniejszej Barbarze we wszech艣wiecie i okolicach.
— Nadal nie opowiedzia艂a艣, jak tam w sanatorium — powiedzia艂am i opar艂am g艂ow臋 na poduszkach.
Tak, wi臋c przez nast臋pn膮 godzin臋 s艂ucha艂am historii o szalonych wsp贸艂lokatorkach i ko艅skich zalotach staruszk贸w na dancingach. Ciekawe, czy te偶 b臋d臋 si臋 tak bawi膰 na staro艣膰...
— A gdzie jest Alice? — zapyta艂a skonsternowana babcia.
— Nie wiem, pewnie u siebie w pokoju. Nie widzia艂am jej odk膮d przesz艂a korytarzem po wr贸ceniu ze szko艂y — odpowiedzia艂am oboj臋tnie. By艂o mi na r臋k臋, 偶e mam 艣wi臋ty spok贸j.
— P贸jd臋 si臋 przywita膰, poradzisz sobie?
— Oczywi艣cie. Mam cukierki i telewizor, niczego innego nie pragn臋 — u艣miechn臋艂am si臋 i si臋gn臋艂am do coraz mniejszego zapasu upchanego pod kocem.
Kiedy mia艂am w艂膮czy膰 nast臋pny odcinek serialu, powstrzyma艂y mnie wibracje dobiegaj膮ce gdzie艣 z otch艂ani poduszek i koca. Zacz臋艂am maca膰 przestrze艅 wok贸艂 mnie. W ko艅cu znalaz艂am telefon i odczyta艂am wiadomo艣膰.
Kornelcia: s艂ysza艂am, 偶e szukasz nowych zaj臋膰 dodatkowych z pisania, patrz co znalaz艂am!
Klikn臋艂am w link i przeczyta艂am og艂oszenie.

Weekendowe warsztaty pisania, kilkumiesi臋czny kurs krytyki literackiej, spotkania i dyskusje - tak przedstawia si臋 program ruszaj膮cego w艂a艣nie Kursu Kreatywnego Pisania!

Pami臋tacie, 偶e wywalili mnie z programowania? I to, jak wspomnia艂am co艣 o kursie pisania? No w艂a艣nie. Og艂oszenie by艂o przekonuj膮ce, m贸j pusty harmonogram 偶ycia te偶 nie stanowi艂 przeszkody, jednak pierwsz膮 my艣l膮, kt贸ra wpad艂a mi do g艂owy by艂o „ale tak sama mam tam chodzi膰? Nie chc臋 sama”. Nienawidz臋 my艣le膰 w ten spos贸b. Czuj臋 si臋 wtedy taka ograniczona. Wiedzia艂am, 偶e nikt nie da si臋 przekona膰 do wzi臋cia udzia艂u w tych warsztatach razem ze mn膮. Stan臋艂am przed powa偶n膮 decyzj膮 i przysi臋g艂am sobie, 偶e je艣li pokonam sw贸j irracjonalny l臋k to kupi臋 sobie tort (co prawda nie pomo偶e przy zdobywaniu figury modelki, ale jaki艣 stymulator musia艂am mie膰, cichajcie).
Szybko wystuka艂am odpowied藕 do Kornelii:
Audrey: Dok艂adnie o tym my艣la艂am, ale nie wiem czy skorzystam, pomy艣l臋. Dzi臋ki!
Babcia wr贸ci艂a do salonu w towarzystwie Alice. Dosta艂y艣my kolejne kubki z herbat膮, opowiada艂y艣my, co dzia艂o si臋 przez ostatni miesi膮c, a sko艅czy艂y艣my na graniu w pa艅stwa-miasta. Oczywi艣cie wygra艂am. Zawsze wygrywam.

* * *
Reszta tygodnia up艂yn臋艂a mi na Netflixie, robieniu na drutach (wiem, dziwna jestem), spaniu oraz spaniu jeszcze wi臋cej. Nie wierze, 偶e to m贸wi臋, ale marzy艂am 偶eby to si臋 wreszcie sko艅czy艂o. W sobot臋 rano wzi臋艂am porz膮dny prysznic, ogarn臋艂am w艂osy i twarz. Nasta艂 dzie艅 zdj臋cia szw贸w, a moje samopoczucie wznios艂o si臋 na najwy偶szy poziom od dw贸ch tygodni. Za艂o偶y艂am wygodne legginsy z Nike i lu藕n膮 koszulk臋 w czarno-bia艂e paski. Rodzice musieli i艣膰 do pracy, wi臋c um贸wi艂am si臋 z Laur膮 i Arturem, 偶e podrzuc膮 mnie do szpitala. Za艂o偶enie but贸w okaza艂o si臋 wi臋kszym wyzwaniem ni偶 mog艂am si臋 spodziewa膰, wi臋c przed dom wytoczy艂am si臋 dziesi臋膰 minut sp贸藕niona. Audi ju偶 czeka艂o na moim podje藕dzie z Laur膮 i Arturem na przedzie. Gdy mnie zauwa偶yli, dziewczyna szybko wyskoczy艂a z auta i podbieg艂a do mnie, 艂api膮c mnie pod r臋k臋.
— Chod藕 kaleko, nie ma czasu — powiedzia艂a niemal zaci膮gaj膮c mnie na tylne siedzenie.
— O co chodzi? Gdzie si臋 tak spieszysz? — spyta艂am zaskoczona nag艂ym po艣piechem. Wcze艣niej zapewnia艂a mnie, 偶e to nie b臋dzie 偶aden problem, wi臋c zacz臋艂am si臋 niepokoi膰.
— Oh, ja nigdzie, ale okaza艂o si臋, 偶e Arti ma dzi艣 jeszcze jakie艣 plany, o kt贸rych nie raczy艂 mnie wcze艣niej poinformowa膰 — 艂ypn臋艂a na brata oskar偶ycielskim wzrokiem.
— A ty mia艂a艣 nie dramatyzowa膰 — burkn膮艂 pod nosem Artur.
— Nie musisz mnie zawozi膰, mog臋 poczeka膰 na rodzic贸w, nie ma sprawy — zacz臋艂am otwiera膰 drzwi, lecz us艂ysza艂am:
— NIE. Sied藕. Mam plany, ale za jakie艣 dwie godziny. Wyrobi臋 si臋, to nic powa偶nego — t艂umaczy艂, pr贸buj膮c mnie przekona膰.
— Skoro tak twierdzisz.. Jed藕my wi臋c. Chc臋 mie膰 to jak najszybciej z g艂owy — powiedzia艂am ponownie rozsiadaj膮c si臋 we wn臋trzu.
Artur ruszy艂 i przez chwil臋 panowa艂a niezr臋czna cisza. Ju偶 mia艂am paln膮膰 co艣 o pogodzie, gdy odezwa艂a si臋 Laura.
— To jak z tym obozem j臋zykowym? Zapisali艣cie si臋?
Kompletnie zapomnia艂am obgada膰 to z rodzicami, wi臋c nabra艂am wody w usta i spojrza艂am na Artura w tylnym lusterku. Nasz wzrok si臋 spotka艂, ale 偶adne nic nie powiedzia艂o.
— No ludzie! Przecie偶 ju偶 dawno wam m贸wi艂am! Termin mija dzi艣 o siedemnastej. Audrey, obieca艂a艣 偶e pojedziesz — zacz臋艂a j臋cze膰 jak ma艂a dziewczynka, na co przewr贸ci艂am oczami.
— Nie, ja tylko powiedzia艂am, 偶e pogadam z rodzicami — broni艂am si臋.
— Ja si臋 zapisa艂em — stwierdzi艂 nagle nasz kierowca.
Obie skierowa艂y艣my na niego swoj膮 uwag臋. Laura po chwili klasn臋艂a i zachichota艂a ucieszona jego odpowiedzi膮.
— No teraz to ju偶 musisz si臋 zapisa膰 Audrey — powiedzia艂a porozumiewawczym tonem odwracaj膮c si臋 na fotelu w moj膮 stron臋.
— Przeciwnie — za艂o偶y艂am r臋ce na piersi i spojrza艂am na ni膮 z satysfakcj膮 — skoro b臋dziesz tam z bratem, to ja ju偶 nie musz臋 nigdzie jecha膰. Dasz sobie doskonale rad臋.
— Chyba 偶artujesz — oburzy艂a si臋.
— Ani troch臋 — nabija艂am si臋 z niej dalej. Tak naprawd臋 by艂am szczerze zainteresowana tym obozem, lecz przez wypadek jako艣 wylecia艂 mi z g艂owy i tyle — pojad臋 za rok, trudno.
Wzruszy艂am ramionami bez wi臋kszych emocji. Ponownie spojrza艂am na Artura. Teraz skupia艂 si臋 na drodze ze zmarszczonym czo艂em. Odwr贸ci艂am wzrok i reszt臋 drogi przebyli艣my w ciszy. W szpitalu zesz艂o nam nieca艂e dwadzie艣cia minut. Lekarz by艂 zadowolony z efektu, wi臋c szybko pozby艂 si臋 nitek. Na odchodne dosta艂am zwolnienie lekarskie za zesz艂e dwa tygodnie i dodatkowe kilka dni w przysz艂ym tygodniu. Ponad to przepisa艂 mi lek na blizny, kt贸ry kupili艣my od razu w drodze powrotnej. Oby czyni艂 cuda, bo za t臋 cen臋 nie mia艂 prawa by膰 g贸wniany.
Gdy podjechali艣my pod dom okaza艂o si臋, 偶e mama wr贸ci艂a wcze艣niej.
— Szybko nam posz艂o, wi臋c je艣li macie jeszcze czas to wchod藕cie na kaw臋 — zaproponowa艂am, jak na mi艂膮 kole偶ank臋 przysta艂o.
Wymienili mi臋dzy sob膮 pytaj膮ce spojrzenia i oboje wzruszyli ramionami, co uzna艂am za znak, 偶e si臋 zgadzaj膮. Wysiedli艣my i ruszyli艣my w stron臋 drzwi. Mama przywita艂a nas z wyj膮tkowo dziwnym entuzjazmem.
— Wchod藕cie, wchod藕cie. Czego si臋 napijecie? — spyta艂a.
— Herbaty z cytryn膮 — powiedzia艂a 艣mia艂o Laura.
— Kaw臋, czarn膮 — odpowiedzia艂 troch臋 nie艣mia艂o Artur.
Mama zawr贸ci艂a w stron臋 kuchni – by艂a cz艂owiekiem z misj膮.
— Ej! A mnie si臋 ju偶 nie zapytasz? — zawo艂a艂am za ni膮.
— Przez dwa tygodnie r膮czki do ty艂ka przyros艂y? — us艂ysza艂am tylko. Pokr臋ci艂am z niedowierzaniem g艂ow膮, ale nie chcia艂am z ni膮 dyskutowa膰 przy go艣ciach.
— Chod藕cie do mojej znienawidzonej na najbli偶sze tygodnie bazy na kanapie — pr贸bowa艂am za偶artowa膰 z nadziej膮, 偶e mama zgarn臋艂a wszystkie 艣mieci, kt贸re po sobie zostawi艂am rano. Gdy stan臋li艣my nad kanap膮 wszyscy wpatrywali艣my si臋 w wyra藕nie odbite wg艂臋bienie w kszta艂cie mojego cielska.
— Troch臋 jak miejsce zbrodni — mrukn臋艂a Laura, by za chwile zachichota膰. 艢miechn臋li艣my razem z ni膮 i usiedli艣my.
Pr贸buj膮c utrzyma膰 rozmow臋, paln臋艂am nagle bez namys艂u:
— Wi臋c jakie masz plany na p贸藕niej Artur?
Spojrza艂 na mnie, a potem na Laur臋.
— Um贸wi艂em si臋 z ch艂opakami na si艂ownie — odpowiedzia艂 po chwili.
— Typowy facet, tylko by chodzili na si艂ownie — stwierdzi艂a Laura i przewr贸ci艂a oczami.
— Czy ja s艂ysza艂am co艣 o si艂owni? — us艂yszeli艣my mam臋 wchodz膮c膮 z tac膮 do pokoju — od dawna powtarzam Audrey, 偶e powinna w ko艅cu wzi膮膰 si臋 za swoje wa艂ki i kupi膰 karnet.
Poziom mojego za偶enowania si臋gn膮艂 zenitu. Jak ona mo偶e wytyka膰 mi przy obcych moj膮 nadwag臋? Poczu艂am 艂zy rozczarowania gromadz膮ce si臋 pod powiekami. Spu艣ci艂am g艂ow臋 pr贸buj膮c ukry膰 emocje.
— Skocz臋 do 艂azienki — powiedzia艂am i szybko wysz艂am z salonu. Stan臋艂am przed lustrem i wytar艂am mokre policzki. Poci膮gn臋艂am nosem pr贸buj膮c odci膮膰 od siebie komentarz mamy. Us艂ysza艂am pukanie do drzwi.
— Nosz kurwa — warkn臋艂am zirytowana, 偶e nawet chwila spokoju to za wiele dla tych ludzi. Podesz艂am i zamaszy艣cie otworzy艂am drzwi nastawiona zobaczy膰 mam臋 po drugiej stronie. C贸偶, mama to to nie by艂a.
— Oh.. — mrukn臋艂am zaskoczona widokiem Artura.
— Nie przejmuj si臋 swoj膮 mam膮, wszystko jest z tob膮 w porz膮dku dop贸ki sama dobrze czujesz si臋 sama ze sob膮 — powiedzia艂 cicho.
— Jaki bezpo艣redni — pr贸bowa艂am zbagatelizowa膰 — nie si臋 nie sta艂o, nie musisz si臋 martwi膰. Mama ma racj臋, powinnam schudn膮膰, po prostu nie po drodze mi z si艂owni膮 — u艣miechn臋艂am si臋 krzywo, a on zrobi艂 to samo.
— Co powiesz na ma艂y deal?
Popatrzy艂am na ch艂opaka z zainteresowaniem.
— Dwa razy w tygodniu chodz臋 trenowa膰, a ty mo偶esz si臋 przy艂膮czy膰. B臋dziesz zabawia膰 mnie rozmow膮, a ja b臋d臋 trenowa艂. Mo偶e przy okazji si臋 zarazisz, a je艣li nie to chocia偶 pozb臋dziesz si臋 komentarzy mamu艣ki — powiedzia艂 i patrzy艂 na mnie pewnym wzrokiem.  
Przeanalizowa艂am sobie na szybko jego plan. Na pierwszy rzut oka wydawa艂 si臋 genialny, lecz nie chcia艂am tak 艂atwo da膰 si臋 przekona膰. Czu艂am, 偶e jemu zale偶y na mojej pozytywnej odpowiedzi bardziej ni偶 mi samej, wi臋c postanowi艂am uzyska膰 bonusy.
— Zgodz臋 si臋, je艣li b臋dziesz mnie tam podwozi艂 i odwozi艂 oraz nie b臋d臋 musia艂a s艂ucha膰 偶adnego nak艂aniania mnie do aktywno艣ci — odpowiedzia艂am z podst臋pnym u艣miechem.
— Pi膮tek o osiemnastej.
— Co?
— Jeste艣my um贸wieni — u艣miechn膮艂 si臋 przebiegle i wr贸ci艂 do salonu.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz